Kibic Napoli trzeciego maja wyruszył do Rzymu by wspierać swoją drużynę w finale Pucharu Włoch z Fiorentiną. Niestety niedane mu było wejść nawet na stadion. Trzy godziny przed meczem został postrzelony. Zmarł dziś nad ranem.
Ciro Esposito mógł uniknąć tego wszystkiego. Mógł odwrócić głowę i pójść swoją drogą prowadzącą na stadion. Ale to co zobaczył tego feralnego dnia w okolicach parkingu w dzielnicy Rzymu Tor di Quinto nie pozwoliło mu przejść obok tego obojętnie. Widząc grupę zamaskowanych bandytów atakujących petardami i kamieniami autobus wypełniony kibicami Napoli - także dziećmi, postanowił działać. Wraz z innymi obecnymi przy skandalicznej nieobecności służb porządkowych, zadecydował o przerwaniu tej haniebnej przemocy. Póżniejsze wydarzenia okazały się tragiczne w skutkach. Jeden z rzymskich bandytów (teraz zabójca) wystrzelił cztery pociski (dwa uśmierciły biednego Ciro, dwa kolejne raniły dwie osoby). Piąty nabój i tym samym kolejne nie wystrzeliły, tylko dlatego, że naboje zostały zmodyfikowane. Tym samym broń się zablokowała unikając większej rzeżni.
Ciro Esposito nie żyje. Wraz z nim umarła nadzieja, że kiedykolwiek ten sport stanie się normalnym.
Cavani86
Niestety zarowny mecz w Rzymie jak i Neapolu bedzie w goracej atmosferze... :/
MEIRELES16
Dwa ostatnie zdania są idealnym podsumowaniem całej tej chorej sytuacji. Z jednej strony to cały urok piłki, przywiązanie do barw klubowych, oddanie -niekiedy atmosfera na meczach jest taka,że rzeczywiście człowiek traci rozum i jest w stanie w ogień pójść za swoją drużyną i kibicami, ale nie za taką cenę.
mariusz72max
Zawsze będzie w naszych sercach niestety taki jest sport