Przeżyjmy to jeszcze raz: Torino 3:5 Napoli (2013)

Podziel się tym artykułem

tor35napbig.png

Wczorajsze starcie Azzurrich z Bologną przypomniało mi, jak fantastyczne mecze potrafi grać SSC Napoli. Błękitni, dający ponieść się szaleństwu, to niesamowite przeżycie nie tylko dla sympatyków, ale także postronnych kibiców. Warto przypomnieć sobie najlepsze, najlepiej zapamiętane pojedynki Neapolitańczyków. Sięgnąłem nieco pamięcią wstecz i od razu przyszedł mi na myśl pojedynek z FC Torino z 2013 roku. Głównie dzięki osobie Blerima Dzemailiego, który wówczas odegrał kluczową rolę, a we wczorajszym meczu pojawił się na murawie w drużynie rywali Napoli. Przypomnijmy sobie tamto pełne zwrotów akcji widowisko, zakończone porządnym wynkiem 5:3!

Pamiętam to niemalże idealnie. Wielka Sobota, wieczór i kolejne spotkanie z ukochaną drużyną, która tym razem miała za rywala FC Torino, walczące o utrzymanie. Następne kluczowe starcie w kontekście utrzymania pozycji wicelidera. Niby lekki mecz, łatwy przeciwnik, ale tamto Napoli potrafiło dostarczyć mocnych wrażeń. W tamtym meczu nie mógł wystąpić podstawowy goalkeeper Azzurrich, Morgan De Sanctiis, którego miejsce zajął dość niepewny Antonio Rosati. Ponadto było to tuż po przerwie reprezentacyjnej i nasz największy as - Edinson Cavani był mocno zmęczony długą podróżą, ponieważ wrócił z opóźnieniem, przez co musiał zacząć mecz na ławce. Jego miejsce w składzie zajął Goran Pandev, a szansę tuż za nim otrzymał młody Lorenzo Insigne. Jednak to nie oni byli bohaterami widowiska.

Już w 10. minucie Loro rozpoczął rzut rożny, podając do Blerima Dzemailiego przed linię szesnastki. Szwajcar, znany z mocnego kopyta, zaaplikował nieprawdopodobnie silnie i precyzyjne uderzenie, przy którym Gillet nie miał nic do gadania. Istna poezja i kwintesencja strzałów z dystansu, coś co można oglądać kilkanaście razy, a mimo to nie ma prawa się nudzić. Szybkie i łatwe wyjście na prowadzenie zapowiadałoby, że przedmeczowe obawy o brak Matadora były przesadzone. Jednak nic bardziej mylnego.

Po 20 minutach od wyjścia na prowadzenie, Neapolitańczycy przekonali się, że gospodarze nie mają najmniejszego zamiaru, aby oddać punkty na swoim obiekcie. Mimo, że Valon Behrami jako pierwszy dopadł do piłki po wrzutce z rzutu rożnego, to gracze Granaty zdołali na powrót do niej dobiec. Footbolówka trafiła w końcu do Glika, który zbił ją końcówką buta do Edgara Barreto. Ten dopadł do niej i wykończył akcję. Drobne błędy Britosa i Rosatiego przesądziły o utracie wyrównującego gola.

Azzurri dostali jednak kolejną szansę na wyjście na prowadzenie. W 38. minucie Christian Maggio wparował w pole karne rywali, gdzie został stratowany przez Matteo Darmiana. Sedzia pokazał żółtą kartkę młodemu Włochowi i wskazał na wapno, do którego podszedł Marek Hamsik. Jednak nasz obecny kapitan nie jest niestety mistrzem w wykonywaniu jedenastek. Wówczas potwierdził tę smutną tezę, strzelając właściwie prosto w ręce Jeana Gillet. Do przerwy Błękitni musięli zadowolić się skromnym remisem 1:1, który zdecydowanie byłby niedosytem na koniec pojedynku. Na szczęście to nie był jeszcze koniec wrażeń, a te dopiero się zaczęły.

Już 2 minuty po powrocie na murawę Słowak nieco zreflektował się za nieudany rzut karny. Marekiaro dograł piłkę do Blerima Dzemaili\'ego, będącego pod kryciem w okolicy linii szesnastki. On jednak uwolnił się od rywala i niemalże na wślizgu kopnął piłkę przy bliższym słupku. Azzurri mogli cieszyć się z prowadzenia, które na pewno by ich usatysfakcjonowało.

Innego zdania byli jednak gracze Toro. Giampiero Ventura zdecydował się na szereg ofensywnych zmian. Weszło dwóch napastników - Jonathas oraz Meggiorini, a także boczny defensor - Masiello. W zespole gości pojawił się z kolei, wyczekiwany od samego początku widowiska, Edinson Cavani, zastępujący Lorenzo Insigne.

Na przebłysk geniuszu Matadora musięliśmy sobie jednak jeszcze poczekać. Zaczął on bowiem swój występ od fatalnej ręki we własnym polu karnym, która oczywiście oznaczała jedenastkę dla rywali. Jonathas oczywiście okazję wykorzystał i po raz kolejny Azzurri pokazali, ajk ptorafią podgrzewać emocje.

Jeszcze większy zastrzyk wrażeń postanowił dostarczyć nam Miguel Britos cztery minuty później. Alessio Cerci chciał zagrać prostopadłą piłkę do Meggioriniego, wybiegajacego na wolne pole. Urugwajski obrońca Napoli pewnie przeciął podanie, aby potem po prostu zbieg do środka, oddając piłkę rywalowi, do którego pierwotnie adresowane było zagranie. Meggiorini zdecydował nie zmarnować okazji, kładąc łatwo na ziemii Rosatiego i wbijając piłkę do siatki. Na 12 minut przed końcem meczu Azzurri byli w dość niekomfortowej sytuacji, tracąc bramkę do rywali, a zatem wszystkie trzy obowiązkowe punkty.

Wtedy ponownie z ratunkiem przybył Blerim Dzemaili. Kolejne zgranie przed pole karne, tym razem od Zunigi, do Szwajcara zakończyło się oczywiście atomowym uderzeniem. Dla odmiany pomocnik strzelił tak zwanym "fałszem" i pokonał Gillet. Gospodarze po raz trzeci dali się w ten sam sposób wymanewrować. Gracz Błękitnym był całkiem bez krycia. Na miejscu działaczy Toro uszczupliłbym, w takiej sytuacji, premie niektórym zawodnikom.

Dzemaili znalazł jeszcze czas na cieszynkę, a Napoli na powrót do prowadzenia. W 84. minucie Neapolitańczycy otrzymali szansę z rzutu wolnego z ciekawej odległości. Do piłki podszedł lider zespołu, Edi Cavani i pewnym strzałem tuż obok słupka dał upragnione prowadzenie swojej drużynie.

Walter Mazzarri zaczął już szachować zmianami, grajac na czas. Zmienił Britosa na Armero, a także dał zejść bohaterowi meczu, Dzemailiemu, wprowadzając stopera, Rolando. Jednak podopieczni włoskiego trenera nie mięli zbytniej ochoty a grę na czas i dołożyli jeszcze jedno trafienie. Na listę strzelców wpsiał się walczący o koronę króla strzelców Matador, kończąc dośrodkowanie Pablo Armero fantastycznym uderzeniem głową.

Tak genialna gra dwóch neapolitańskich armat spwoodowała, że po meczu wszyscy puścili w niepamięć zmarnowanie jedenastki Marka, katastrofalny błąd Britosa, czy rękę Ediego. Liczyły się tylko trzy, ciężko zdobyte punkty, które cieszyły na pewno bardziej niż skromne 1:0 po meczu szachowym.

Relacja z meczu w naszym serwisie: http://napoli24h.pl/news.php?readmore=459

Skrót meczu:

Komentarzy: 6
Meeeertens
Meeeertens

To jeszcze niestety nie moje czasy (zacząłem kibicować rok później) :( -Dzemaili grał wtedy cały czas tak dobrze czy to taki mecz po prostu? :) -Po obejrzeniu highlightsów wydaje mi się, że obecnie oglądamy ciekawsze Napoli, akcje są bardziej składne i efektowne

Gandak
Gandak

W tym meczu dostał szansę i pokazał się z dobrej strony, dzięki czemu do końca sezonu był ważnym ogniwem i strzelał jeszcze istotne gole. Tamto Napoli było bardziej szalone. To jest ewidentnie ułożone i stara się grać piłką. Wtedy głównie liczyliśmy na kontry i szybkie akcje, co zdecydowanie miało swój urok. W skrócie byliśmy bardziej włoscy, teraz jesteśmy bardziej europejscy - plan ADL sukcesywnie wchodzi w życie ;)

Gandak
Gandak

Zapraszam do dyskusji o meczu w komentarzach i na forum: [url]http://napoli24h.pl/forum/viewthread.php?thread_id=2302[/url]. Naprawdę liczę, że weźmiecie w tym czynny udział ;)

Remroc
Remroc

Nie mam pojęcia czemu z czasów Cavaniego przypominają mi sie zawsze mecze z milanem

Hanys
Hanys

No to było Napoli z fantastycznym atakiem, ale kompletnie bez obrony :D Dużo w tamtych czasach ofensywnego trio Cavani, Lavezzi i Hamsik było taki ch szalonych meczy i niestety zbyt dużo kończyło utratą punktów. Tamto Napoli miało swój urok, ale nie był to zespół mogący zdobywać trofea. Zbyt nierówno graliśmy. Zawsze trzeba było liczyć, że ofensywa zdobędzie wiecej bramek niż defensywa straci. Sam Blerim był solidnym graczem do rotacji. W tamtym czasie w środku pola poza Markiem brylował jeszcze Inler o ile mnie pamięć nie myli ;) Zgadzam się z Gandakiem, że obecne Napoli jest lepiej zbilansowane. Ale dalej widać dysproporcję pomiędzy atakiem, a obroną. No i wciąż gramy ładną dla oka i ofensywną piłkę

Gandak
Gandak

Dokładnie. Chociaż o brylowaniu w środku pola ciężko mówić ;) Wtedy rozegranie praktycznie nie istniało, a liczyliśmy tylko na kilka prostych podań, aby jak najszybciej znaleźć się pod polem karnym rywali. Naprawdę proste i skuteczne granie. Jakbyśmy teraz grali takim systemem, to nie znalazłbym miejsca dla kogoś takiego jak Zieliński. Z drugiej strony Allan według mnie byłby idealny. Ale przede wszystkim, mając obecną kadrę, moglibyśmy mieć o wiele lepszy środek defensywy. Koulibaly i Tonelli byliby jak dla mnie fantastyczni w trójce stoperów. Do nich rotujący się Vlad, Albiol i Nikola. Na "skrzydłach" z kolei widziałbym nie tylko bocznych defensorów, ale także Giaka. Nasi skrzydłowi z kolei myślę, że daliby sobie radę na pozycji Pocho/Pandeva albo nawet za Marka. Jednak to tylko takie gdybanie... dopadła mnie nostalgia xD