Sassuolo 1:1 Napoli. Najgorsza wersja Napoli

Podziel się tym artykułem

To był mecz, po którym kibice mogą być bardziej zmęczeni niż piłkarze. Naprawdę trudno oglądało się grę naszej drużyny i nawet wystawienie przez trenera kilku drugorzędnych zawodników nie tłumaczy takiej postawy.

Można było spodziewać się, że na to spotkanie Napoli nie wyjdzie w najmocniejszym składzie. Wszak mistrzostwo jest już poza zasięgiem, a w kolejnym tygodniu czeka nas pucharowy rewanż w Salzburgu. Można było też zakładać, że po porażce z Juventusem z drużyny zejdzie trochę powietrza. Z drugiej jednak strony należało oczekiwać dobrej, ambitnej postawy zawodników, którzy stosunkowo rzadko mają okazję do zaprezentowania swoich umiejętności.

Początek meczu przebiegał w dość sennym tempie. Dopiero w 9. minucie doszło do pierwszej sytuacji, którą warto odnotować. Allan w środku pola wyłuskał piłkę, przejął ją Lorenzo Insigne i prostopadle podał do Driesa Mertensa. Belg wbiegł w pole karne, ale przy próbie oddania strzału został zablokowany przez Meriha Demirala.

Potem znowu nastała nuda. Wreszcie jednak po dwudziestu minutach obie drużyny zabrały się do energiczniejszego biegania. Groźne sytuacje zaczęli stwarzać gospodarze. Najpierw Jeremie Boga minął na lewej stronie Vlada Chirichesa i z narożnika pola karnego strzelił tuż obok słupka. Chwilę później na piątym metrze przed bramką gości znalazł się Domenico Berardi, ale trochę się pogubił i w końcu został zablokowany. Po kilkudziesięciu sekundach znowu ruszył lewą stroną Boga, minął Chirichesa i Kevina Malcuita i został zatrzymany dopiero przez Amadou Diawarę.

Kilka minut później dobrą akcją zrewanżowali się piłkarze Napoli. Adam Ounas podał między obrońcami do Insigne, ale strzał kapitana z 15 metrów został obroniony przez Gianlukę Pegolo. Potem jeszcze dobrą okazję zaprzepaścił Simone Verdi, gdy otrzymał piłkę od Mertensa i znalazł się z nią 8 metrów przed bramką gości. Niestety huknął nad poprzeczką.

W końcówce pierwszej połowy dwa razy przycisnęli jeszcze podopieczni Roberta De Zerbiego. Najpierw Alfred Duncan skorzystał z biernej postawy Faouzi Ghoulama i podał do Rogerio, ale piłka po strzale Brazylijczyka z linii pola karnego nieznacznie minęła bramkę. Potem jeszcze Malcuit w ostatniej chwili przeciął lot piłki po dośrodkowaniu Pola Liroli i uniemożliwił strzelenie gola czekającemu przed bramką Filipowi Djuricićowi.

Jeśli w pierwszej połowie można było mieć poważne zastrzeżenia do gry Azzurrich, to po przerwie należałoby ich chyba tylko wygwizdać. Przez 45 minut dawali pokaz chaosu, błędów indywidualnych, braku jakiejkolwiek sensownej koncepcji w grze. Nasiliło się to zwłaszcza po bramce zdobytej przez Sassuolo. W 52. minucie Ghoulam nie przeszkodził Liroli, który podał w pole karne. Allan zdołał jeszcze zatrzymać piłkę, ale dopadł do niej Boga, podał przed bramkę do Berardiego, a ten oddał strzał. Piłka odbiła się jeszcze od nogi Sebastiano Luperto i wpadła do siatki.

Gospodarze zasłużenie objęli prowadzenie i skupili się na bronieniu dostępu do swojej bramki. Robili to na tyle skutecznie, że poczynania Napoli można określić jako typowe walenie głową w mur. Przez kilkadziesiąt minut goście nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Pegolo. Trudno zresztą się dziwić, skoro przez długi czas upierali się przy wrzucaniu piłki w pole karne, gdzie czekali na nią Insigne, Mertens i Ounas, czyli zawodnicy niżsi o głowę od obrońców przeciwnika. Takie rozwiązanie mogło przynieść efekt dopiero po wejściu na boisko Arkadiusza Milika. Ostatecznie Polak oddał swój jedyny celny strzał dopiero w doliczonym czasie gry, ale i wtedy bramkarz gospodarzy stanął na wysokości zadania.

Na szczęście kilka minut wcześniej, dość niespodziewanie, padła w końcu bramka dla Napoli. Ghoulam źle podawał z lewego skrzydła, ale Francesco Magnanelli przepuścił piłkę między nogami i ta trafiła do Insigne, który błyskawicznie strzelił w kierunku dalszego słupka i zdobył wyrównującego gola.

Mecz zakończył się remisem, który nie przynosi chluby ekipie Carlo Ancelottiego. Skupienie się na Lidze Europy nie może być wytłumaczeniem dla tak słabej postawy drużyny, która jeszcze niedawno aspirowała do mistrzowskiego tytułu. Grając w ten sposób można jeszcze stracić drugie miejsce. Na razie przewaga w tabeli wydaje się jeszcze dość bezpieczna, ale nie można pozwolić, by nadal się zmniejszała. Trzeba po prostu zacząć grać swoje.

Jedyny plus tego meczu, to weryfikacja przydatności niektórych piłkarzy. Kilku z nich może mieć problemy z dostaniem kolejnej szansy.



OCENY (skala 1-10)

Ospina (5,5) Przepuścił jedyny celny strzał gospodarzy, ale trudno mieć o to do niego pretensje. Koledzy z obrony dopuścili rywali w bezpośrednie sąsiedztwo bramki, a piłka wpadła do siatki po rykoszecie, który uniemożliwił skuteczną interwencję.

Ghoulam (3) Fatalny występ Algierczyka. Ten mecz pokazał, że wystawianie przez Ancelottiego na lewej obronie Mario Rui i Elseida Hysaja nie jest przypadkowe. Ghoulam nie prezentuje żadnego z walorów, z których był znany przed odniesieniem kontuzji. Nie nadąża w obronie, unika walki, niecelnie podaje. Paradoksalnie zaliczył w tym meczu asystę... po niecelnym podaniu.

Koulibaly (6) Jedyny solidny gracz defensywy. Musiał łatać mnóstwo dziur w obronie i robił to dobrze. Słabo uderzył piłkę głową po dośrodkowaniu Mertensa i generalnie niewiele wniósł do gry ofensywnej.

Chiriches (5,5) Musiał ratować sytuację na bokach obrony, gdzie często brakowało Ghoulama i Malcuita. Nie zawsze robił to skutecznie. W pierwszej połowie Boga minął go dwa razy i pod bramką Ospiny było bardzo gorąco.

Malcuit (4) Zabrakło jego rajdów prawą stroną i dobrych dośrodkowań. Za mało było również skutecznych interwencji w obronie, chociaż pod koniec pierwszej połowy zażegnał niebezpieczeństwo po dośrodkowaniu Liroli.

Allan (6) Jasny punkt drużyny. Często odbierał piłkę rywalom, walczył z nimi ostro. Starał się także brać na siebie rozegranie akcji, ale to nie wychodziło już tak dobrze. Zagrał jednak solidnie.

Diawara (4) Przez wiele minut po prostu niewidoczny. Nie angażował się w kreowanie akcji, ale też nie przodował w rozbijaniu akcji przeciwnika. Oddał dobry strzał w 75. minucie, gdy po rykoszecie bramkarz z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Gwinejczyk dobrze zachował się także w obronie, gdy zastopował Bogę. Ale dwa warte odnotowania zagrania to stanowczo za mało w przypadku piłkarza, który jeszcze niedawno był nadzieją Napoli.

Verdi (3) Bardzo słaby występ. Mnóstwo niecelnych podań, nieprzemyślanych zagrań i bezproduktywnego miotania się na boisku. Zmarnował dobrą okazję, gdy po podaniu Mertensa znalazł się osiem metrów przed bramką i uderzył siłowo nad poprzeczką. Kolejny raz nie wykorzystał szansy na pokazanie, że należy mu się miejsce w podstawowym składzie. No cóż, ono mu się po prostu nie należy.

Insigne (4) Gdyby nie gol na wagę remisu, należałoby wystawić mu jeszcze gorszę notę. W pierwszej połowie dobrze podał w pole karne do Mertensa. Potem sam znalazł się w polu karnym, ale nie zdołał pokonać bramkarza. Poza tym zagubiony, niepewny. W drugiej połowie niemal zupełnie niewidoczny. Do 86. minuty.

Mertens (5) Nie wykorzystał dobrej okazji na początku meczu. Potem był dość aktywny, ale nie przynosiło to wymiernych korzyści dla drużyny.

Ounas (4) Postanowił przypomnieć wszystkim, że potrafi grać bezmyślnie. Znowu zachowywał się jak jeździec bez głowy, wikłał się w niepotrzebne dryblingi, nie dostrzegał lepiej ustawionych partnerów, gubił piłkę. Jedno świetne prostopadłe podanie do Insigne to wszystko, za co można go pochwalić.

Luperto (5) Wszedł na drugą połowę za Chirichesa. Nie miał wielu okazji do wykazania się. Po uderzeniu w jego nogę piłka wpadła do bramki, ale trudno mieć o to pretensje, bo po prostu starał się ratować sytuację. Zawodnik, który potrzebuje ciągłej asekuracji ze strony Koulibaly\'ego, ale ta uwaga dotyczy ostatnio wszystkich partnerów Senegalczyka na środku obrony.

Milik (4) Zmienił Verdiego, żeby dośrodkowania w pole karne miały wreszcie jakiś sens. Walczył w rywalami, starał się, ale oddał tylko jeden celny strzał. Wcześniej zaliczył stratę, po której ruszyła groźna kontra gospodarzy.

Younes (4) Wszedł za Ounasa i nie wniósł niczego do gry drużyny. Kilka razy znalazł się przy piłce, ale równie dobrze mogło nie być go na boisku.

Komentarzy: 1
Mike
Mike

Oczy krwawily, gdy patrzylo się na Verdiego i Diawarę. Poziom ekstraklasy lub nawet gorzej... Niecelne, bezmyślne podania, straty piłek, zero kreatywności. Mecz oglądało się bardzo ciężko. Wiadomo, że grał głównie drugi garnitur, ale nie napawa optymizmem to, że żaden ze zmienników się nie wykazał