Fiorentina 3:4 Napoli. Wielkie emocje i ważne zwycięstwo!

Podziel się tym artykułem

Dobrze zaczął się dla Napoli nowy sezon Serie A. Po bardzo ciekawym meczu Azzurri pokonali groźnego rywala. Najgorszym aktorem widowiska był sędzia, który jednak nie wypaczył wyniku.

Fiorentina nie należy do ulubionych rywali drużyny spod Wezuwiusza. W ostatnich latach udawało się, choć z trudem, pokonywać ją na San Paolo, ale we Florencji nie wygraliśmy od niemal pięciu lat. Nawet w poprzednim sezonie, bardzo nieudanym w wykonaniu Violi, na Stadio Artemio Franchi padł bezbramkowy remis. Biorąc pod uwagę, że nasz rywal wzmocnił się podczas wakacyjnej przerwy, do pojedynku mogliśmy podchodzić ze sporymi obawami.

Pierwsza połowa w pełni te obawy potwierdziła. Fiorentina zaczęła odważnie, od początku stosowała wysoki pressing i atakowała z impetem. Już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku Federico Chiesa dostał dalekie podanie i ograł na pograniczu pola karnego Giovanniego Di Lorenzo, ale jego dośrodkowanie było niecelne. W 4. minucie reprezentant Włoch znowu minął prawego obrońcę gości, ale po jego podaniu i strzale Dusana Vlahovica piłkę wybił Kalidou Koulibaly. W tym okresie błędy popełniali Mario Rui, Jose Callejon i Fabian Ruiz. Zrobiło się nerwowo.

Emocje sięgnęły zenitu w 5. minucie. W zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła w rękę Piotra Zielińskiego. Już pierwsza powtórka wyraźnie pokazała, że o rzucie karnym nie może być mowy. Tymczasem po trwających kilka minut analizach arbiter wskazał na 11. metr, a Erick Pulgar strzałem przy słupku pokonał Alexa Mereta.

W kolejnych minutach nadal dominowali gospodarze. Na lewym skrzydle Chiesa nękał Di Lorenzo i Zielińskiego, na prawym Riccardo Sottil toczył pojedynki z Ruim i Allanem, a na środku akcjami kierował Pulgar. Napoli nie potrafiło się otrząsnąć i przejąć inicjatywy. Wprawdzie szansę na zdobycie gola mógł mieć Ruiz, ale nie sięgnął piłki podawanej lekkomyślnie przez Pulgara w kierunku własnego bramkarza. O wyrównaniu mógł myśleć także Koulibaly, gdy w 31. minucie piłka spadła pod jego nogi po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Senegalczyk uderzył z 13 metrów, ale piłka otarła się jeszcze o nogę Pulgara i przeleciała nad bramką. Gospodarze atakowali jednak częściej i wydawało się, że mogą podwyższyć prowadzenie.

Wreszcie jednak nadeszła 38. minuta i wszystko się odmieniło. Po złym podaniu Ruiego Nikola Milenkovic wybił zbyt krótko piłkę i ta trafiła do Lorenzo Insigne. Kapitan podał do Driesa Mertensa, a Belg ograł przed polem karnym Milana Badelja i strzelił technicznie w górny róg bramki. Piłka po rękach Bartłomieja Drągowskiego wpadła w okienko i był remis!

Ale to był dopiero początek trzęsienia toskańskiej ziemi. Dwie minuty później fatalnie dysponowany sędzia dał się nabrać na nurkowanie Mertensa w polu karnym. Po krótkim wysłuchaniu raportu kolegów obsługujących VAR nie zdecydował się na sprawdzenie powtórek na monitorze i tym razem podyktował absurdalnego karnego dla gości. W 43. minucie do piłki podszedł Insigne i spokojnie umieścił ją w siatce. W ten sposób pierwsza połowa zakończyła się zaskakującym prowadzeniem Napoli.

Po przerwie gospodarze chcieli jak najszybciej odrobić straty. I to im się udało. Wprawdzie w 50. minucie Vlahovic, mogąc znaleźć się w sytuacji sam na sam, pogubił się i ostatecznie jego strzał zablokował Zieliński, ale już minutę później było 2:2. Insigne stracił piłkę w polu karnym przeciwnika i Viola przeprowadziła szybką kontrę. Chiesa minął na środku boiska Allana, kilkanaście metrów dalej ograł Koulibaly\'ego i wreszcie podał do Sottila. Uderzenie młodego skrzydłowego zdołał zablokować Rui, jednak po rzucie rożnym nikt nie powstrzymał Milenkovica i Serb strzelił z 6 metrów pod ręką Mereta do siatki.

Szczęście gospodarzy nie trwało długo. Co prawda mieli nawet szansę na objęcie prowadzenia, gdy Chiesa znalazł się nieatakowany w polu karnym i oddał zbyt lekki strzał, ale w 56. minucie ponownie górą było Napoli. Zieliński sprytnie przechwycił piłkę podając ją od razu do Insigne. Ten przerzucił wzdłuż linii pola karnego na prawo, a Callejon strzelił między nogami Lorenzo Venutiego w kierunku przeciwległego słupka i wyciągnięty Drągowski był bezradny. 3:2!

Podopieczni Vincenzo Montelli nie zrazili się niepowodzeniem. Na boisku pojawił się Kevin-Prince Boateng i już po chwili oddał bardzo mocny strzał z niemal 30 metrów. Meret był na swoim miejscu i złapał piłkę zmierzającą do bramki tuż przy słupku. Potem swoje okazje zaprzepaścili goście. Najpierw niecelnie uderzał Ruiz, a po chwili precyzyjnie strzelił z 22 metrów Insigne. Drągowski tym razem sięgnął piłkę lecącą w dolny róg bramki.

W 64. minucie Sottil minął na prawej stronie Allana, ale po jego dośrodkowaniu piłka minęła stojących tuż przed bramką Chiesę i Boatenga. Mimo to już minutę później gospodarze triumfowali. Gaetano Castrovilli podał do Boatenga, a ten uciekł truchtającemu obok Zielińskiemu i mimo rozpaczliwego wślizgu Koulibaly\'ego strzelił w słupek, po czym piłka wtoczyła się do bramki bezradnego Mereta. Znowu remis!

Kilkadziesiąt sekund później znowu źle zachował się Zieliński, który stracił piłkę w środku pola. Już po chwili Chiesa strzelał z 16 metrów, ale tym razem Koulibaly zdążył zablokować uderzenie. Zieliński dostał szybko szansę na rehabilitację. Wyprowadzając piłkę spod własnego pola karnego Polak świetnie podał do Insigne, który po kilkudziesięciometrowym rajdzie uruchomił Mertensa. Belg przerzucił na prawo do Callejona, a ten spod linii końcowej dośrodkował na 3. metr wprost na głowę Insigne i było 4:3!

Tak szybka odpowiedź Napoli tym razem nieco podłamała zawodników Montelli. Goście wreszcie przejęli inicjatywę i skupili się na spokojnym rozgrywaniu piłki. Nie stwarzali groźnych sytuacji podbramkowych (chociaż niezłe strzały oddali Mertens i Insigne), ale też nie dążyli do tego za wszelką cenę. Po prostu starali się kontrolować sytuację na boisku i unikać zagrożenia pod własną bramką. Udawało się im to bardzo długo. Jednak w końcówce znowu zagotowało się pod bramką Mereta. W 88. minucie po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi samotnie stojącego na 11. metrze Germana Pezzelli, ale kapitan Fiorentiny skiksował i uderzył niecelnie. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Di Lorenzo niecelnie podawał pod polem karnym Drągowskiego i kolejną szybką kontrę przeprowadził Chiesa. Koulibaly dał się minąć na środku, mimo próby ścięcia rywala z nóg, ale Zieliński uratował sytuację kilka metrów dalej i dostał żółtą kartkę za taktyczny faul.

Chwilę później było jednak groźnie pod bramką Napoli. Franck Ribery ograł na lewym skrzydle Ruiza i Elseida Hysaja. Wprowadzony w końcówce na boisko Albańczyk ratował się ściąganiem Francuza za rękę. Zrobił to tuż przed boczną linią pola karnego, ale Massa nie podyktował rzutu wolnego dla Fiorentiny. Tym samym arbiter raz jeszcze pokazał, w jak fatalnej jest dyspozycji, a podopieczni Ancelottiego mogli odetchnąć i już bez większych problemów dowieźć zwycięstwo do końca.

To był niezwykle emocjonujący, pełen walki mecz, w którym nastroje zmieniały się błyskawicznie. Obie drużyny miały prawo myśleć o zwycięstwie. Fiorentina zasłużyła na oklaski zwłaszcza za grę w pierwszej połowie. Z kolei Napoli grało znacznie lepiej po przerwie, gdy wreszcie pokazało klasę i lepszą odporność psychiczną.

Warto oczywiście wspomnieć jeszcze raz o arbitrze. Pan Massa sędziował katastrofalnie. Niesłusznie podyktował dwa rzuty karne, przeoczył kilka fauli, odgwizdał za to kilka takich, które widział tylko on (i ewentualnie jego koledzy z VAR-u), dawał niezasłużone żółte kartki, o zasłużonych zaś zapominał. Generalnie nie panował nad wydarzeniami na boisku i wprowadzał straszny zamęt. Moim zdaniem nie był jednak stronniczy i nie wypaczył wyniku tego meczu. Swoimi błędami, również tymi najpoważniejszymi, krzywdził obie drużyny. Był po prostu beznadziejnie słaby i tyle.



I jeszcze jedna uwaga. Ten mecz oglądałem w pubie, w którym puszczono go specjalnie dla mnie (nikogo innego on nie interesował), ale bez włączonej fonii. Nie miałem więc okazji zobaczyć lub usłyszeć reakcji innych obserwatorów, w tym komentatorów, na wszystkie wydarzenia. Jednak po obejrzeniu meczu kilka dni później, już z możliwością wielokrotnego śledzenia powtórek i wysłuchania komentarza panów z Eleven Sport, utwierdziłem się w przekonaniu, że większość sytuacji oceniłem dobrze już za pierwszym razem. Tym bardziej zdumiewa mnie sposób, w jaki reagowali komentujący ten mecz redaktorzy Święcicki i Kapica. Przy karnym dla Fiorentiny padło wprawdzie stwierdzenie, że "tu absolutnie nie ma mowy o jakimś sprawdzaniu VAR-u", ale gdy sędzia niespodziewanie podyktował "jedenastkę", panowie już właściwie nie potrafili odnieść się do sytuacji i jej ocenić. Po prostu komentowali dalej, jakby nic się nie stało. Przy karnym dla Napoli, mimo wielu powtórek, w ogóle nie zauważyli nurkowania Mertensa! Dopiero ktoś musiał im w przerwie przerwać gadaninę i zwrócić uwagę na oczywisty błąd sędziego. Z kolei w końcówce byli strasznie oburzeni tym, że sędzia nie podyktował karnego za faul na Riberym. I najwyraźniej nie miało dla nich znaczenia, że przewinienie Hysaja miało miejsce przed linią pola karnego. Ale cóż, widać czasem ważniejsze jest opowiadanie o "epickich" i "kultowych" wydarzeniach sprzed wieków niż uważne przypatrywanie się temu, co dzieje się tu i teraz, tuż przed nosami rozgadanych komentatorów.



OCENY (skala 1-10)

Meret (6) Przepuścił pod ręką strzał głową Milenkovica. Serb uderzał z 6 metrów, ale z pewnością bramkarz nie zareagował dobrze. Przy pozostałych golach dla gospodarzy nie ponosi żadnej winy. W innych sytuacjach spisywał się dobrze, zachowywał spokój.

Di Lorenzo (6) Bardzo trudny oficjalny debiut w Napoli. Ale nikomu nie jest łatwo, gdy musi się ścigać, szarpać i kopać po kostkach z Federico Chiesą. Były gracz Empoli kilka razy dał się ograć szalonemu skrzydłowemu Violi, ale w wielu innych sytuacjach spisał się na miarę oczekiwań. Nie unikał gry i odpowiedzialności, był widoczny także w ofensywie. Liczymy na więcej, ale początek jest niezły.

Manolas (6) W pierwszej połowie zaliczył kilka dziwnych strat piłki, ale poza trudno mieć do niego zastrzeżenia. Wpasował się w rolę pomocnika Koulibaly\'ego. Nie miał spektakularnych interwencji, ale zagrał solidnie.

Koulibaly (7) W pierwszej połowie najlepszy w drużynie, właściwie bezbłędny. Po przerwie było już gorzej - kilka razy dał się łatwo ograć Chiesie, nie powstrzymał Milenkovica przy golu na 2:2, nie zdążył zablokować strzału Boatenga na 3:3. Ale i w tym okresie gry zanotował wiele ważnych interwencji.

Rui (6) Jak zwykle miał wiele strat piłki, niecelnych podań. Olbrzymie kłopoty sprawiał mu przede wszystkim Sottil. Ale zaliczył kilka ważnych bloków, które uchroniły drużynę przed dużymi kłopotami.

Ruiz (6) Ciężko pracował, ale nie był to olśniewający występ. Kilka razy mógł lepiej wykończyć akcję, lub precyzyjniej podać do któregoś z kolegów. Ale miał też sporo przebłysków. Trudno ocenić, czy przesunięcie go do przodu daje spodziewane efekty.

Zieliński (6,5) Nierówna gra Polaka. Tracił piłkę, stwarzając tym samym spore zagrożenie pod bramką Mereta, by za chwilę genialnie podać do któregoś z partnerów. Czasami zachowywał się jak śpiący królewicz, brakowało mu agresji i determinacji, ale innym razem świetnie przechwytywał piłkę i uruchamiał groźną akcję. Miał udział w zdobyciu dwóch bramek. Ancelotti ustawia go dużo niżej niż Sarri, daje mu więcej zadań defensywnych. I może to jest dobry pomysł? Zieliński ma więcej odpowiedzialności, a mniej okazji do efektownych zagrań, ale staje się wszechstronniejszym piłkarzem.

Allan (5) Dużo błędów, strat, fauli. Żółtą kartkę dostał raczej niezasłużenie, ale w kilku innych sytuacjach mógł na nią zapracować. Starał się wspomagać w defensywie Ruiego, nie zawsze skutecznie. Sottil i Chiesa kilka razy pokazali, że Allan to nie ten sam zawodnik, co kilkanaście miesięcy temu.

Callejon (7) W pierwszej połowie popełniał sporo błędów. Ale potem robił to, co do niego należy. Efektowna bramka na 3:2, świetna asysta przy zwycięskim golu Insigne, kilka innych dobrych zagrań. Nie zawsze wyglądało to perfekcyjnie, ale w trio z Mertensem i Insigne Hiszpan znowu czuje się dobrze.

Insigne (8) To był inny Insigne od tego, który irytował nas w poprzednim sezonie. Może kilka razy niepotrzebnie "przyklejał się" do piłki, ale już nie strzelał na siłę w każdej sytuacji. Dostrzegał partnerów, zaliczył asysty przy bramkach Mertensa i Callejona. Sam strzelił dwa gole. Nie były to najefektowniejsze gole w karierze, ale właśnie tego potrzebuje Napoli od swojego kapitana: efektywności i skuteczności, a nie efekciarskich zagrań i szukania "gola sezonu".

Mertens (7) Wyrównujący gol, potem wywalczony rzut karny, świetny przerzut do Callejona przy rozstrzygającej bramce. Hm, no tak, ten karny to jednak nie jest powód do chwały. Ale też nie powód do dyskwalifikacji. Gdyby mecz sędziował lepszy arbiter, po prostu dałby Belgowi żółtą kartkę. Tak czy inaczej, Mertens ma duży udział w tym zwycięstwie.

Ghoulam (6) Zmienił Ruiego w okresie, gdy drużyna miała uspokoić grę i dbać o wynik. Nie musiał toczyć ciężkich bojów w obronie. Spełnił swoją rolę, ale niczego wielkiego nie pokazał.

Elmas (6) Wszedł za Allana. Pokazał jedno efektowne zagranie, potem świetnie wyprowadził piłkę podając w do Insigne. Nie był jednak zbyt widoczny, stanowił tło dla kolegów.

Hysaj Pojawił się na boisku w 84. minucie, ale nie zastąpił Di Lorenzo, tylko Mertensa. Miał dodatkowo zabezpieczyć tyły. I w zasadzie robił to nieźle, ale tylko przez kilka minut. W 91. minucie dał się ograć Ribery\'emu i ratował się faulem. Nie był to faul na rzut karny, ale przy takim sędziowaniu trzeba być bardzo ostrożnym. Hysaj jest zbyt słaby na ostrożność.

Komentarzy: 3
Mike
Mike

Trudno, ich strata :)

Mike
Mike

Nowy sezon i nowe, nadal ciekawe podsumowania :) cieszy dobra forma tercetu z przodu, zwłaszcza kapitana. Mocno się dziwię, że w pubie tylko Ciebie interesował mecz, w końcu oglądało się go znakomicie

Pawel Bonik
Pawel Bonik

W turystycznych miejscach Cypru dominują Anglicy. A oni lubią tylko angielskie jedzenie, angielskie piwo, angielskie rugby, angielskiego krykieta. A o istnieniu innej piłki nożnej, niż angielska, to chyba w ogóle nie wiedzą.