Napoli 2:0 Sampdoria. Bez fajerwerków i bez nerwów.

Podziel się tym artykułem

W trzeciej kolejce Napoli wreszcie zagrało na własnym stadionie. I był to pierwszy mecz, który nie przyniósł wielkich emocji, ale też nie doprowadził nas do palpitacji serca.

Sampdoria fatalnie zaczęła ten sezon, w dwóch pierwszych meczach ponosząc wyraźne porażki z Lazio i Sassuolo. Przyjazd do Neapolu nie dawał Liguryjczykom wielkiej nadziei na przełamanie złej passy. Wydarzenia na boisku potwierdziły, że nowy trener Eusebio Di Francesco nie będzie miał łatwej pracy.

Od początku inicjatywę przejęli gospodarze. Nie stwarzali jednak groźnych sytuacji podbramkowych, a pierwszy strzał Fabiana Ruiza z 20 metrów nie sprawił poważniejszych problemów Emilowi Audero. Bardziej musiał się wykazać Alex Meret. W 9. minucie po rzucie rożnym Giovanni Di Lorenzo niefortunnie wybił piłkę i ta trafiła pod nogi Alexa Ferrariego. Ten oddał strzał z kilku metrów, ale bramkarz Azzurrich we wspaniałym stylu wybił piłkę za linię końcową.

W 13. minucie jedna z coraz składniejszych akcji Napoli przyniosła efekt. Hirving Lozano podał na prawe skrzydło do Di Lorenzo, ten dośrodkował płasko na 8. metr i Dries Mertens strzelił tuż obok słupka. 1:0!

Kilka minut później powinno być już 2:0. Najpierw, po szybkiej wymianie piłki z Piotrem Zielińskim w pole karne wbiegł Eljif Elmas. Macedończyk oddał jednak niecelny strzał z 8 metrów. Po chwili groźnie strzelał zza pola karnego Lozano, ale piłka nieznacznie minęła bramkę. Jeszcze bliżej powodzenia gospodarze byli w 18. minucie. Kalidou Koulibaly wyłuskał piłkę spod nóg Bartosza Bereszyńskiego i podał do Mertensa, a Belg technicznym strzałem trafił w poprzeczkę.

I kiedy wydawało się, że kolejne gole dla gospodarzy są tylko kwestią czasu, przebudzili się Genueńczycy. Podczas szybkiej kontry Fabio Quagliarella zrobił daleki przerzut do Emiliano Rigoniego. Piłka przeleciała pod nogą Nikoli Maksimovica, potem Rigoni zwodem minął Zielińskiego i wyszedł sam naprzeciwko Mereta. Bramkarz błyskawicznie wybiegł z bramki i sparował uderzenie Argentyńczyka na rzut rożny. Kilka minut później znowu dał o sobie znać Quagliarella. Król strzelców poprzedniego sezonu z 20 metrów strzelił tuż obok słupka. W 30. minucie były gracz Napoli wykorzystał pierwszy błąd Koulibaly\'ego odbierając mu piłkę na środku boiska, by od razu podać ją do Rigoniego. Ten z kolei przekazał ją Gianluce Capriaremu, który jednak zmarnował szansę trafiając w nogi Maksimovica.

Mimo, że do końca pierwszej połowy grę prowadzili głównie podopieczni Carlo Ancelottiego, Sampdoria jeszcze kilka razy była bliska wyrównania. Błędy popełniali Ruiz, który stracił piłkę na środku boiska i musiał faulem powstrzymać ruszającego do kontry Karola Linetty\'ego (dostał za to żółtą kartkę), oraz Mario Rui, który fatalnie podawał do własnego bramkarza i Meret ratował sytuację rzucając się pod nogi strzelającego Quagliarelli. Ostatecznie jednak na przerwę schodziliśmy z minimalnym prowadzeniem.

W drugiej połowie obie drużyny grały przeciętnie, brakowało błyskotliwych akcji i groźnych sytuacji podbramkowych. W początkowej fazie tej części gry można zwrócić uwagę jedynie na rajd Elmasa, który otrzymał podanie od Mertensa, minął Jelsona Murillo i strzelił z ostrego kąta tuż przy słupku. Audero wybił piłkę za linię końcową.

W 65. minucie na boisku pojawił się debiutujący w naszej drużynie Fernando Llorente. I błyskawicznie pokazał, że wbrew obawom wielu kibiców może stanowić ciekawe wzmocnienie. W 67. minucie Hiszpan przytomnie zareagował na zamieszanie w polu karnym gości i wycofał piłkę spod linii końcowej do Mertensa. Dries strzelił z linii pola karnego, a piłka odbiła się jeszcze od Ferrariego i wpadła do bramki. 2:0!

Kilka minut później najlepszy strzelec drużyny mógł zaliczyć także asystę. Przerzucił piłkę do Jose Callejona, a ten pięknym wolejem huknął pod poprzeczkę. Audero wspaniałą interwencją wybił jednak piłkę na róg.

W 76. minucie świetną sytuację mieli z kolei goście. Wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Lorenzo Insigne stracił piłkę na połowie rywala i po szybkim rajdzie Manolo Gabbiadini wpadł w pole karne. Napastnik płasko dośrodkował na 3. metr przed bramką, ale znajdujący się tam Albin Ekdal nie dosięgnął piłki.

W końcowym fragmencie gry sporo ożywienia wniósł Amin Younes. Niemiec dobrze współpracował z Insigne, który najpierw uderzył rogalem tuż obok słupka, a potem został powstrzymany przez wybiegającego z bramki Audero. Na koniec Younes uderzył jeszcze zza pola karnego tuż obok spojenia słupka i poprzeczki.

Ostatecznie Napoli wygrało 2:0. Mimo momentów dekoncentracji i popełnienia kilku poważnych indywidualnych błędów, było to zwycięstwo w pełni zasłużone. Gospodarze przewyższali Sampdorię pod niemal każdym względem. I wreszcie nie stracili żadnej bramki, co dobrze rokuje na przyszłość.



OCENY (skala 1-10)

Meret (7) Z taką miną pasowałby do pokerowej rozgrywki. Zachowuje spokój w każdej sytuacji, jest skoncentrowany i świetnie broni. Brawo!

Di Lorenzo (6,5) Solidny w obronie i bardzo przydatny w akcjach ofensywnych. Asystował przy pierwszej bramce. Szybko wkomponował się w drużynę i jest nadzieja, że wreszcie bez strachu będziemy patrzeć na naszą prawą obronę.

Maksimovic (6) Nie zatrzymał piłki (a powinien) po dalekim podaniu Quagliarelli do Rigoniego w 19. minucie. Poza tym grał solidnie, nie popełniał rażących błędów.

Koulibaly (7) Popełnił kilka błędów przy wyprowadzaniu piłki, ale w defensywie spisywał się na swoim dobrym poziomie. Pod bramką rywala zabłysnął ambitną walką i odbiorem piłki, po którym Mertens strzelił w poprzeczkę.

Rui (6) Jak zwykle przeplatał niezłe rajdy lewym skrzydłem niecelnymi zagraniami. Miał udział przy drugim golu. Generalnie przyzwoity występ.

Ruiz (6) Tym razem to on został ustawiony bardziej defensywnie. I początkowo nie przynosiło to dobrych efektów. W pierwszej połowie stracił kilka piłek, co mogło się skończyć niebezpiecznie dla drużyny, nie dawał też za dużo w ofensywie. Po przerwie poprawił się, grał bardziej odpowiedzialnie, był skoncentrowany.

Elmas (6,5) Nie wykorzystał dobrej okazji po dwójkowej akcji z Zielińskim. Ale poza tym grał bardzo aktywnie, absorbował obronę rywali, rozgrywał piłkę. Kolejny obiecujący występ.

Zieliński (6) Już w pierwszych dziesięciu minutach zanotował 3 straty piłki i jedno niedokładne podanie. Potem grał lepiej, ale i tak nie był to nadzwyczajny mecz polskiego pomocnika. Brał udział w obu akcjach zakończonych golami, ale też nadal zaliczał niecelne podania i nie angażował się nadmiernie w grę defensywną.

Callejon (5,5) W 71. minucie oddał fantastyczny strzał z woleja. I to właściwie jedyny pozytyw w jego grze. Trochę przeszedł obok tego meczu, zbyt często zagrywał niedokładnie i niechlujnie.

Lozano (6) Zaczął ten mecz bardzo dobrze. Zagrywał do Di Lorenzo przy pierwszej akcji bramkowej. Kilka minut później sam groźnie strzelał z dystansu. Z czasem był coraz bardziej chaotyczny i zbyt łatwo gubił piłkę.

Mertens (7,5) Strzelił kolejne dwie bramki, chociaż drugą równie dobrze można byłoby potraktować jako samobójcze trafienie Ferrariego. Świetnie uderzał w 18. minucie, ale piłka trafiła w poprzeczkę. Poza tym jak zwykle ambitny, zadziorny. Przede wszystkim jednak po prostu skuteczny.

Llorente (6) Znakomite wejście: zaliczył asystę po dwóch minutach gry w Napoli. Potem starał się robić zamieszanie na połowie rywali, ale nie był już tak efektywny. Jednak pierwszy występ na pewno na plus.

Insigne i Younes grali po kilkanaście minut. Lorenzo zaczął od błędów, ale potem pokazał się już z lepszej strony, zresztą w dużym stopniu dzięki pojawieniu się na boisku Younesa. Niemiec grał bardzo dynamicznie i w krótkim czasie stworzył spore zagrożenie dla rywali.

Komentarzy: 2
Mako
Mako

W sumie to nabardziej emocjonujacy był "nowy" stadion z kolorowymi jak fryzura Mertensa krzesełkami :)

Lolo
Lolo

Trochę się wynudziłem ale mecz obejrzałem. Przynajmniej szybko bramka padła i było spokojniej.