Napoli 2:0 Liverpool. Nagroda za walkę i cierpliwość!

Podziel się tym artykułem

To było piękne rozpoczęcie nowej edycji Ligi Mistrzów. Do Neapolu przyjechał obrońca trofeum i od razu musiał sobie przypomnieć, że rok temu już tam przegrał. Oby dalsze losy ułożyły się tym razem pomyślnie dla Azzurrich!

Gdy w II kolejce Ligi Mistrzów sezonu 2018/19 Napoli, po świetnym meczu i golu zdobytym w ostatniej minucie, pokonało Liverpool, mogliśmy liczyć, że zawędrujemy w tych rozgrywkach bardzo daleko. Niestety, ostatecznie nie udało nam się nawet wyjść z grupy, a The Reds zakończyli sezon wielkim triumfem w finale. Wydawało się, że rok później podopieczni Juergena Kloppa będą jeszcze mocniejsi i tym razem nie dadzą się zaskoczyć wicemistrzom Włoch. Komplet zwycięstw w dotychczasowych meczach ligowych potwierdzał, że Liverpool ma prawo myśleć o zwycięstwie na San Paolo.

Już po dwóch minutach wtorkowego pojedynku mogliśmy obawiać się, że plany Liverpoolu szybko zostaną zrealizowane. Mohamed Salah na kilku metrach uciekł Mario Ruiemu i popędził prawym skrzydłem w kierunku pola karnego. Kilka sekund pokazało, że właśnie w tym rejonie boiska czeka nas masakra, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie mógł założyć, że portugalski obrońca nawiąże równorzędną walkę z egipskim gwiazdorem.

Ale właśnie ta akcja może być symbolem wydarzeń z całego meczu. Najpierw błysk geniuszu i klasy Liverpoolu, a po chwili błyskawiczna reakcja Napoli, cierpliwe wydobywanie się z kłopotów i budowanie własnej akcji. Bo kiedy Rui został wyprzedzony, wcale się nie zatrzymał, nie rozłożył rąk, nie patrzył bezradnie na uciekającego rywala. Popędził dalej i... dogonił Salaha, a w polu karnym zastopował go na spółkę z Kalidou Koulibaly\'m. I już kilka minut później to gospodarze mogli objąć prowadzenie. Po podaniu Lorenzo Insigne Fabian Ruiz uderzył mocno z 16 metrów. Zastępujący kontuzjowanego Alissona Adrian odbił piłkę, ale ta znowu trafiła do Ruiza. Hiszpan huknął więc ponownie, tym razem z 11 metrów, ale bramkarz jeszcze raz uchronił swoją drużynę przed utratą gola.

Potem obie drużyny starały się stwarzać groźne akcje, ale to goście częściej byli przy piłce i sprawiali wrażenie lepiej zorganizowanych. Jednak największe zagrożenie dla bramki strzeżonej przez Alexa Mereta powstawało nie po koronkowych akcjach Liverpoolu, lecz po indywidualnych błędach Azzurrich. Niecelne podania przy wyprowadzaniu akcji, zwłaszcza w wykonaniu Koulibaly\'ego, a także straty piłki wynikające z niepotrzebnego wdawania się w dryblingi przez Insigne i Ruiza skutkowały niebezpiecznymi kontrami rywali. Jak choćby w 20. minucie, gdy Fabinho odebrał piłkę Insigne, Jordan Henderson szybko przerzucił ją do Sadio Mane, a Senegalczyk mógł spokojnie oddać strzał z narożnika pola bramkowego. Na szczęście Meret sparował piłkę na rzut rożny.

Bardzo gorąco było także dwie minuty później, gdy Salah wpadł w pole karne i wygrał pojedynek siłowy (!) z Koulibaly\'m. Sytuację uratowali blokujący strzał Konstantinos Manolas i Giovanni Di Lorenzo pilnujący czyhającego na dobitkę Mane.

Po drugiej stronie boiska też sporo się działo. W 25. minucie Dries Mertens wrzucał piłkę na 5. metr do Hirvinga Lozano, ale Meksykanin został w ostatniej chwili uprzedzony przez Joela Matipa. Osiem minut później Jose Callejon podał do Lozano, ten znakomicie przekazał piłkę do Insigne, ale tym razem skutecznie interweniował Trent Alexander-Arnold.

Intensywna gra dawała się obu drużynom we znaki. Ale gdy wydawało się, że wszyscy czekają na przerwę, Liverpool ponownie zaatakował. W 43. minucie Mane podał na lewym skrzydle do Jamesa Milnera, a ten wbiegł w pole karne i dośrodkował w kierunku osamotnionego na 10. metrze Salaha. Na szczęście Rui przeciął lot piłki i goście mieli tylko rzut rożny. Ale ten stały fragment gry wykonali znakomicie, bo Milner podał wprost na głowę stojącego na 11. metrze Roberto Firmino. Nieatakowany Brazylijczyk zmarnował okazję uderzając tuż obok bramki.

Początek drugiej połowy wyglądał lepiej w wykonaniu zawodników Carlo Ancelottiego. W 49. minucie po szybkich zagraniach Callejona i Insigne Rui znakomicie wrzucił piłkę na trzeci metr, skąd Mertens strzelił na bramkę. Niesamowitą interwencją popisał się jednak Adrian. Zawodnik, który w poprzednim sezonie był jedynie zmiennikiem Łukasza Fabiańskiego w West Ham, instynktownie wybił piłkę nad poprzeczkę.

Wciąż jednak należało być czujnym w obronie. W 54. minucie wystarczyło słabe wykonanie rzutu rożnego, by w kierunku bramki Mereta popędzili Salah i Mane. Za tym duetem nadążył jedynie Rui, który umiejętnie starał się blokować ewentualne podanie. Ostatecznie Senegalczyk zagrał do swojego partnera niedokładnie. 11 minut później celniej podawał... Manolas, który fatalnie skiksował w pozornie niegroźnej sytuacji i wystawił piłkę Salahowi. Ten oddał strzał z 12 metrów, ale fantastyczną interwencją Meret wybił piłkę za linię końcową. Goalkeeper gospodarzy dobrze spisał się także w 74. minucie, gdy dwójkowa akcja Firmino i Mane zakończyła się płaskim strzałem tego drugiego.

Wiele wskazywało na to, że mecz zakończy się remisem. Trzeba przyznać, że byłby to w tym momencie wynik sprawiedliwy i satysfakcjonujący obie drużyny. Ale oto nadeszła 80. minuta. Właśnie wtedy Mertens podał na prawe skrzydło do Callejona, a Hiszpan wbiegł w pole karne i podążał wzdłuż jego linii. Próbujący go zatrzymać Andrew Robertson nie trafił w piłkę, lecz w nogi rywala i sędzia podyktował rzut karny. "Jedenastkę" wykonał Mertens. Adrian był bliski kolejnej znakomitej interwencji, ale piłka po jego ręce wpadła do bramki i było 1:0!

Wydawało się, że od tej chwili nastąpi szturm Liverpoolu. Ale goście najwyraźniej odczuwali już skutki tego meczu i nie potrafili przebić się przez zagęszczoną defensywę Napoli. Bramce Mereta najbardziej zagroził... Manolas, który głową podbił piłkę, a ta przeleciała metr od słupka.

Mimo zmęczenia goście starali się grać ofensywnie, a Napoli umiejętnie wykorzystywało otwarcie się rywala. W 90. minucie Mertens przerzucił na prawo, a Callejon dośrodkował piłkę w pole karne, ale Fernando Llorente nie zdołał jej sięgnąć głową. Dwie minuty później kolejna akcja tych zawodników przyniosła jednak powodzenie. Callejon i Mertens walczyli na prawym skrzydle i zmusili do błędu Robertsona i Virgila van Dijka. Piłka trafiła na 5. metr, gdzie miał ją złapać Adrian, ale szybszy od hiszpańskiego bramkarza okazał się jego rodak. Llorente strzelił do siatki i już było wiadomo, że wygrają gospodarze!

Napoli odniosło zwycięstwo po ciężkiej walce z bardzo mocnym rywalem. Czy było to szczęśliwe rozstrzygnięcie? Jeśli tak, to tylko pod warunkiem uznania, że zwłaszcza w tak wyrównanym boju na szczęście trzeba zapracować. A Azzurri w tym meczu pracowali bardzo mocno. Otrzymali nagrodę za tę pracę, za tę walkę i za cierpliwość. No nie... zaraz... Nie otrzymali tej nagrody. Oni ją po prostu wzięli! Brawo chłopaki!!!



OCENY (skala 1-10)

Meret (7) Jeśli nie dostał wyższej noty, to nie ze swojej winy, tylko rywali, którzy rzadko go zatrudniali. Ale kiedy już to robili, bramkarz musiał się wykazać wielką klasą. I on to zrobił!

Di Lorenzo (8) Kilka miesięcy temu spadał z Empoli z Serie A. Teraz walczył z Mane, Robertsonem i kilkoma innymi tuzami. I robił to ze stoickim spokojem. Był widoczny nie tylko na boku obrony, wybił także wiele dośrodkowań w polu karnym. Popełnił kilka błędów, ale to i tak był świetny występ. Odważny piłkarz, który nie ustępuje nikomu w obronie i chętnie bierze udział w akcjach ofensywnych.

Manolas (6) Początkowo największe zastrzeżenia można było mieć do nerwowego wyprowadzania przez niego piłki. W defensywie zachowywał się jednak dobrze, jak choćby wówczas, gdy zablokował strzał Salaha. Po przerwie omal nie doprowadził do katastrofy, rewanżując się Egipcjaninowi podaniem na czystą pozycję. W kilku innych sytuacjach także wydawał się "elektryczny".

Koulibaly (7,5) W 22. minucie przegrał spektakularny pojedynek z Salahem. Ponadto w pierwszej połowie kilkakrotnie fatalnie podawał przy wyprowadzaniu akcji z własnej połowy. Ale i tak był opoką defensywy. Wielokrotnie powstrzymywał rywali tak, jakby grał w nieważnym sparingu.

Rui (9) Wiem, zabrzmi to szokująco, ale dla mnie to był piłkarz meczu! Toczył heroiczne boje z Salahem, walczył, biegał, ratował, dośrodkowywał. A przy tym zachowywał niesamowity spokój. W pojedynku ze znakomitym rywalem pokazał, że potrafi dać tej drużynie naprawdę dużo. Gdyby takie mecze zdarzały mu się częściej, żaden kibic nie pomyślałby nawet o tym, że należy go sprzedać.

Ruiz (6,5) Na początku meczu mógł strzelić gola, ale jego dwa mocne uderzenia zatrzymał bramkarz rywali. W pierwszej połowie irytował stratami piłki, nieporadnymi dryblingami i niemrawym bieganiem. Po przerwie grał o wiele lepiej.

Allan (7,5) Kilka nerwowych interwencji na początku meczu, ale potem nieustępliwa walka o każdą piłkę. W pierwszej połowie rozgrywał piłkę lepiej niż Ruiz, ale przede wszystkim po prostu gryzł, szarpał, bił się. I zwykle wygrywał.

Insigne (6) Kilka razy niepotrzebnie wdawał się w dryblingi i tracił piłkę, co w meczu z takim rywalem od razu stwarzało zagrożenie. Ale brał też udział w kilku ciekawych, kombinacyjnych akcjach.

Callejon (7,5) Chwilami mniej widoczny, ale w ważnych momentach był tam, gdzie trzeba. Wywalczył rzut karny, miał udział także przy drugim golu. Waleczny, nieustępliwy, rywale łapali na nim żółte kartki.

Lozano (6,5) Zawodnik z wielkim potencjałem, ale w tym meczu pokazał tylko jego część. Szarpał z przodu, wychodził na pozycję, sam również dobrze podawał. Ale to nie był mecz na miarę jego możliwości.

Mertens (7,5) Wykorzystał rzut karny. Poza tym bardzo aktywny, ruchliwy. Może jak zwykle zbyt często wymachiwał rękami, siedział na ziemi czekając na litość sędziego, ale gdy trzeba było, parł do przodu. Z pozytywnym efektem, jak przy drugim golu, gdy naciskał na obrońców rywali.

Llorente (7) Zmienił Lozano w 69. minucie. Absorbował uwagę przeciwników, ale przez długi czas wydawało się, że jedynym efektem jego gry będzie żółta kartka. W doliczonym czasie gry doczekał się jednak szansy na zemstę na Liverpoolu za porażkę w finale LM w barwach Tottenhamu. Był tam, gdzie trzeba. Właśnie po to ściągnięto go do Neapolu.

Zieliński (6) Wszedł w 65. minucie za Insigne. Na początek stracił piłkę, po chwili ją odzyskał. Czyli jak zwykle - raz lepiej, raz gorzej. Nie pokazał niczego, co uzasadniałoby wystawienie go w takim meczu od początku. Ale paradoksalnie to właśnie w czasie jego obecności na boisku Napoli strzeliło dwa gole.

Elmas (6) Na ostatni kwadrans wszedł za Allana. Tym razem nie błysnął. Ale dołączył do kolegów i kilka razy pokazał, że potrafi walczyć o każdą piłkę.

Komentarzy: 4
Mike
Mike

Super opis, jakbym znów oglądał mecz :) w tej kontrze Liverpoolu, za którą pobiegł tylko Rui, to chyba Mane podał za mocno do Salaha, a nie na odwrót. Wielki dzień, w którym Mario dostał najwyższą ocenę :D chociaż K2 moim zdaniem zasłużył na więcej, kilkoma niesamowitymi wslizgami znów nas ratował

darros
darros

Żałuję,że z powodów uczelnianych nie mogłem oglądać meczu,ale cieszy mnie niezmiernie ten wynik.Wygląda na to,że Rui w tym sezonie to jak transfer.Oby utrzymał poziom.

Pawel Bonik
Pawel Bonik

Mike, masz rację, to Mane źle podał. Już poprawiłem :)

Mako
Mako

Co za obszerny opis meczu :) Dlaczego została odjeta 1 Ruiemu, czyż nie zasłużył na najwyższą notę?