Napoli 0:1 Cagliari. Nieporadni

Podziel się tym artykułem

To był mecz, który kandydat na mistrza musiał bezwzględnie wygrać. Nie miał jednak pomysłu jak to zrobić, więc... przegrał.

Nie ma nawet sensu przypominanie liczby meczów przeciwko Cagliari, które w ostatnich sezonach Napoli wygrało. Ale nie trzeba było oglądać się na przeszłość, żeby uznać, że faworyt tej konfrontacji jest tylko jeden. Wprawdzie Sardyńczycy przed tym sezonem wzmocnili skład, ale nadal nie powinni stanowić siły, która może się przeciwstawić Azzurrim.

Pierwsza połowa nie pokazała jednak, która z drużyn jest wyżej notowana. Wprawdzie gospodarze byli częściej przy piłce, ale nie wynikało z tego, że mieli przewagę. Obie ekipy przepychały się w środku pola i rzadko przedostawały się w pobliże bramek. Wprawdzie już w 1. minucie Cagliari starało się wykorzystać błąd Mario Ruiego, ale szarżujący Giovanni Simeone za mocno wypuścił sobie piłkę i z interwencją zdążył Alex Meret.

Na pierwszą groźniejszą akcję gospodarzy trzeba było czekać do 13. minuty. Szybka kontra pozwoliła na stworzenie przewagi liczebnej na połowie rywala, ale po podaniu Driesa Mertensa Hirving Lozano oddał zbyt słaby strzał i piłka została zablokowana przez Fabio Pisacane. W kolejnych minutach zdarzały się jeszcze nieporadne akcje z obu stron, które w najlepszym przypadku kończyły się niecelnymi strzałami z dystansu. Dopiero w 42. minucie znowu zrobiło się na chwilę gorąco. Mertens znakomicie prostopadle podał w pole karne, ale Lorenzo Insigne z 7 metrów strzelił zbyt lekko, by zaskoczyć Robina Olsena.

I na tym... koniec emocji w pierwszej połowie. Ta część gry pokazała brak pomysłu ze strony gospodarzy, a także jedyny pomysł, jaki mieli podopieczni Rolando Marana - wyszarpanie jakimś cudem remisu.

Po przerwie przewaga Napoli nie podlegała już dyskusji. Gospodarze niemal bez przerwy atakowali, przy czym często wyglądało to w ich wykonaniu jak bicie głową w mur. Najbliżej powodzenia byli po serii rzutów rożnych wykonywanych przez Jose Callejona. Dzięki precyzyjnym wrzutkom w ciągu kilku minut z bliska strzelali Konstantinos Manolas (dwa razy) i Kalidou Koulibaly, a minimalnie z piłką minęli się tuż przed bramką Lozano i Mertens. Strzały nie były jednak najwyższej próby i jedynie po uderzeniu Senegalczyka Olsen miał problem z wybiciem piłki.

W 62. i 65. minucie szczęścia zabrakło za to Mertensowi, który dwukrotnie trafił w słupek - najpierw po świetnym podaniu Giovanniego Di Lorenzo spod linii bocznej, a potem po indywidualnej akcji i uderzeniu z 22 metrów, gdy piłka po drodze otarła się jeszcze o nogę Pisacane. Stoper Cagliari dał się we znaki Mertensowi także pięć minut później, gdy po wrzutce Allana i strąceniu głową przez Fernando Llorente piłka znajdowała się już niemal na nodze stojącego przed pustą bramką Belga. Pisacane desperacką interwencją zażegnał niebezpieczeństwo.

W kolejnych minutach Napoli szukało szansy poprzez wykorzystanie Llorente. Hiszpan tym razem nie był już jednak tak efektywny, jak w poprzednich występach: osaczony przez rywali tracił piłkę, lub oddawał niecelne strzały. Nie popisał się także Koulibaly, który po znakomitej wrzutce Ruiego spudłował głową z siedmiu metrów.

Wydawało się, że do ostatnich sekund czeka nas nerwowe oczekiwanie na zwycięskiego gola. Tymczasem bramka padła szybciej, bo już w 87. minucie. Tyle, że zdobyli ją goście. Broniący się przez całą drugą połowę Sardyńczycy wykorzystali nadarzającą się okazję i popędzili z szybką kontrą. Po wymianie kilku podań Nahitan Nandez dośrodkował z prawej strony na 6. metr, a Lucas Castro strzałem głową nie dał szansy na obronę Meretowi. W ten sposób Cagliari zdobyło gola oddając zaledwie jeden celny strzał w całym meczu!

Po stracie gola nerwowo nie wytrzymał Koulibaly, który za niesportowe zachowanie wobec sędziego otrzymał czerwoną kartkę. Jego koledzy walczyli jeszcze do końca o zdobycie choćby jednego punktu, ale nawet taki cel okazał się dla nich niemożliwy do osiągnięcia.

Napoli przegrało ten mecz nie dlatego, że natknęło się na znakomitego rywala. Po prostu przespało pierwszą połowę, a potem nie potrafiło wykorzystać okazji do strzelenia bramki. I pokazało, dlaczego scudetto wciąż jest poza jego zasięgiem. Bo oczywiście można utyskiwać na siermiężną grę Juventusu i przepychanie się ekipy Allegriego/Sarriego po kolejne punkty w pojedynkach z niżej notowanymi przeciwnikami. Lepiej jednak zastanowić się, dlaczego tego samego nie potrafią zrobić Azzurri.



OCENY (skala 1-10)

Meret (5) Rywale oddali jeden celny strzał i to im wystarczyło do zdobycia gola. Meret w tym przypadku nie zawinił, ale cudu też nie dokonał.

Di Lorenzo (6) Najlepszy zawodnik gospodarzy. Nie miał wiele pracy w obronie, chociaż w 10. minucie świetnie powstrzymał szarżującego Simeone. Mocno angażował się w akcje ofensywne. Wdawał się w dryblingi, walczył o piłkę, dobrze dośrodkowywał. Niestety w 87. minucie to on był najbliżej Castro i nie powstrzymał Argentyńczyka przed zdobyciem gola.

Maksimovic (6) Pod nieobecność Koulibaly\'ego wziął na siebie ciężar bronienia pola karnego. I robił to bardzo skutecznie. Szkoda, że z powodu urazu nie wyszedł na drugą połowę.

Manolas (5) Nie popełniał wielu błędów, ale w decydującej akcji rywali nie przeciął dośrodkowania, a w dodatku był wysunięty w kierunku własnej bramki i dzięki temu Castro uniknął spalonego. Sam powinien zdobyć co najmniej jednego gola, ale nie wykorzystał świetnych dośrodkowań Callejona z rzutów rożnych.

Rui (5,5) W pierwszej połowie wyglądał tak, jak zwykle (oczywiście pomijając mecz z Liverpoolem). Znowu chaotyczny, nerwowy i nieobliczalny. Po przerwie grał już znacznie lepiej, zaliczył kilka dobrych dośrodkowań. Ale nie przeszkodził Nandezowi w precyzyjnym dośrodkowaniu piłki, właściwie bez przekonania zmierzał w kierunku Urugwajczyka.

Allan (5) Przechwytywał piłkę, potem ją tracił, szarpał się i walczył. Czasem dobrze podłączył się pod akcję ofensywną, innym razem zaprzepaszczał okazję do przedostania się pod bramkę Olsena. Nijaki mecz Brazylijczyka.

Zieliński (5) Na początku meczu nie rozumiał się z Insigne i słał do niego niecelne podania. Potem uspokoił grę, brał udział w rozegraniu. Do przerwy wyglądało to nieźle, tyle że wówczas gra całej drużyny mocno kulała. Gdy po przerwie Napoli ruszyło wreszcie do przodu, Zieliński gdzieś zniknął. Pokazał się chyba tylko oddając dwa strzały z dystansu. Oba słabe, ale pierwszy sprawił sporo kłopotu Olsenowi. Drugie uderzenie było zarazem ostatnim zagraniem w tym meczu i świetnie podsumowało niemrawy występ Polaka.

Callejon (6) Gdyby koledzy byli łaskawi wykorzystać choćby połowę jego znakomitych dośrodkowań, byłby liderem asyst całej Serie A. Poza tym jak zwykle waleczny, starał się ciągnąć grę prawym skrzydłem, ale też wchodził w pole karne.

Insigne (5) W pierwszej połowie nie wykorzystał najlepszej okazji po podaniu od Mertensa. Często tracił piłkę, nie rozumiał się z partnerami. Kilka razy starał się uruchomić kombinacyjną akcję, ale to nie był dobry mecz w jego wykonaniu.

Lozano (5) Po takim meczu można się zastanawiać, czy Ancelotti wie, jak wykorzystać jego atuty. Był skazany na nierówną walkę z kilkoma rywalami, nie potrafił uwolnić się z piłką, ani dobrze podać do partnerów.

Mertens (5,5) Dwa strzały w słupek, kilka świetnych podań do kolegów. Ale to za mało, żeby pociągnąć całą drużynę, bo były też długie okresy, gdy Belg gdzieś znikał.

Koulibaly (4) W przerwie zmienił dobrze grającego Maksimovica i można powiedzieć, że to było pechowe rozwiązanie dla całej drużyny. W 85. minucie Senegalczyk nie wykorzystał świetnej okazji do zdobycia gola po wrzutce Ruiego, a dwie minuty później nie powstrzymał kontry rywali i na dokładkę wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Oj, nerwowo zaczął się ten sezon dla K2...

Llorente (5) Po wcześniejszych meczach można było uwierzyć, że Hiszpan będzie lekiem na każdą bolączkę drużyny. Ale tym razem nie okazał się zbawieniem. A miał ku temu kilka okazji. Mimo, że rywale uważnie go pilnowali, powinien strzelić choć jednego gola.

Milik (5) Wszedł w 74. minucie, ale nie wyróżnił się niczym szczególnym. Miał wraz z Llorente odmienić obraz gry, ale tego nie zrobił.

Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!