Napoli 2:1 Brescia. Kłopoty na własne życzenie.

Podziel się tym artykułem

W tym meczu Napoli zaprezentowało dwa odmienne oblicza. W pierwszej połowie zagrało swobodnie, z polotem i skutecznie. Po przerwie z trudem broniło wypracowanej przewagi i pozwalało rywalom na bardzo dużo.

Po fatalnej wpadce z Cagliari trzeba było szybko poprawić swoje humory i wygrać kolejny mecz. Okazja ku temu nadarzała się świetna, bo na Stadio San Paolo zawitał beniaminek. I nawet jeśli Brescia zbierała pozytywne opinie po poprzednich występach, to nie miała prawa przeszkodzić gospodarzom w zdobyciu trzech punktów.

Pierwsza połowa potwierdziła przedmeczowe oczekiwania. Napoli od początku przeważało, było częściej przy piłce i w zasadzie mogło skupić się niemal wyłącznie na konstruowaniu akcji ofensywnych. Podopieczni Eugenio Coriniego sporadycznie próbowali zagrozić bramce Davida Ospiny. Zdarzało się wprawdzie, że próbował atakować Mario Balotelli, czasem efektownym zagraniem błysnął Sandro Tonali, ale obrona Azzurrich nie musiała się specjalnie trudzić, by zażegnywać niebezpieczeństwo.

Znacznie więcej działo się na połowie beniaminka. Już w 13. minucie Napoli zdobyło bramkę. Fabian Ruiz przerzucił piłkę na prawo do Jose Callejona, ten podał na 6. metr, a Dries Mertens bez problemu trafił do siatki. Tym samym Belg we wszystkich występach w barwach Napoli miał na swoim koncie już tylko o jednego gola mniej niż Diego Maradona! I wiele wskazywało na to, że już w trakcie niedzielnego meczu dogoni, a może nawet prześcignie słynnego Argentyńczyka. Mogło się to stać jeszcze przed przerwą. W 25. minucie po stracie piłki przez Bruno Martellego Mertens wbiegł w pole karne, ale obrońca gości zdołał jeszcze dogonić Belga i zrehabilitować się za swój błąd. W 38. minucie Ruiz świetnie przerzucił piłkę na prawą stronę pola karnego, Fernando Llorente strącił ją w przeciwnym kierunku, ale Mertens z bardzo ostrego kąta nie trafił do bramki. 5 minut później Dries był bliski wykorzystania dobrego dośrodkowania w wykonaniu Faouzi Ghoulama, ale Jesse Joronen w ostatniej chwili wybił mu futbolówkę spod nóg.

Nie tylko belgijski napastnik starał się zdobyć gola. W 18. minucie po rzucie rożnym w wykonaniu Callejona piłkę strącił Giovanni Di Lorenzo, a Konstantinos Manolas strzelił z bliska wprost do siatki. Analiza VAR-u wykazała jednak, że wcześniej doszło do zagrania ręką i do dorobku Greka zamiast bramki trzeba było dopisać żółtą kartkę. Manolas nie zraził się i nadal szukał okazji do zdobycia gola. I w końcu to się udało. W czwartej minucie doliczonego czasu gry z rzutu rożnego dośrodkowywał Mertens, Nikola Maksimovic odegrał do partnera ze środka obrony, a ten z piątego metra strzelił głową na 2:0.

Prowadzenie po pierwszej połowie było jak najbardziej zasłużone. Napoli momentami tłamsiło przeciwników i nawet nie rzucając wszystkich sił na szalę mogło uzyskać większą przewagę bramkową. Brescia była bezradna i wydawało się, że wcześniejsze pochwały pod adresem tego zespołu były na wyrost.

Druga połowa zupełnie odmieniła spojrzenie na obie drużyny. Brescia od pierwszych minut pokazała, że jeszcze nie pogodziła się z porażką. W 49. minucie Balotelli huknął z 30 metrów z rzutu wolnego i Ospina musiał się ratować wybiciem za linię końcową. Minutę później Kolumbijczyk był jednak bezradny, gdy zza pola karnego pięknie uderzył Tonali. Na szczęście sędziowie sprzed monitora naprawili oczywisty błąd arbitra głównego i stojącego tuż przy wydarzeniu liniowego, którzy nie zauważyli faulu Dimitriego Bisolego na Maksimovicu. Gospodarze mogli zatem odetchnąć, ale musieli zdawać sobie sprawę, że akcje rywali są coraz groźniejsze i wymagają większej uwagi w obronie.

W kolejnych minutach obie ekipy próbowały zdobyć gola. Nie udało się to napastnikom gości po dośrodkowaniu Tonalego z rzutu wolnego i podaniu głową Bisolego, gdy piłka leciała wzdłuż linii bramkowej. Nie udało się także Mertensowi, który po fantastycznym prostopadłym podaniu Allana ze środka boiska miał przed sobą tylko bramkarza, ale z 10 metrów strzelił niecelnie. Szczęścia nie miał również Di Lorenzo, który po podaniu od Maksimovica podbił sobie piłkę i z obrotu uderzył wolejem tuż nad poprzeczką.

Bardzo istotna dla dalszych losów meczu okazała się 65. minuta. Z niezrozumiałych powodów Carlo Ancelotti zdjął z boiska dobrze spisującego się Manolasa i zastąpił go Sebastiano Luperto. I już dwie minuty później Greka zabrakło w polu karnym, gdy po rzucie rożnym Balotelli strzałem głową z sześciu metrów pokonał Ospinę. Było już tylko 2:1 i pozornie bezpieczny wynik zmienił się w sytuację zagrożenia.

Jeszcze gorzej sprawy przedstawiały się w 76. minucie. Kontuzji doznał Maksimovic, którego występ w meczu był niepewny po urazie w pojedynku z Cagliari. Serb musiał opuścić boisko, a jego miejsce na środku obrony zajął Di Lorenzo, podczas gdy na prawej stronie pojawił się Elseid Hysaj. Albańczyk już po kilkudziesięciu sekundach dostał żółtą kartkę i zaczęło się robić naprawdę gorąco. Goście zwietrzyli szansę na osiągnięcie remisu i odważnie atakowali, w drugiej połowie byli przy piłce częściej niż Napoli. Najbliżej zdobycia gola byli w 81. minucie, gdy Eljif Elmas bezmyślnie złapał piłkę w ręce, a po rzucie wolnym Ghoulam musiał ratować sytuację wybiciem piłki sprzed bramki.

Gospodarze mieli więcej okazji do podwyższenia rezultatu. W 87. minucie Mertens przedryblował kilku rywali w polu karnym i wycofał piłkę do Piotra Zielińskiego, ale ten zaplątał się i oddał słaby strzał. W doliczonym czasie gry niezły strzał zza pola karnego oddał Hysaj, ale bramkarz złapał piłkę bez problemu. Wreszcie w 97. minucie okazję miał Elmas, który biegnąc wzdłuż linii końcowej minął kolejno trzech rywali i oddał techniczny strzał na dalszy słupek, ale piłka przeleciał tuż obok bramki.

Ostatecznie udało się zatem wygrać. Mimo zdecydowanej przewagi w pierwszej połowie, było to zwycięstwo dość szczęśliwe. Oddanie pola rywalom i wątpliwe decyzje Carletto mogły przynieść kolejną stratę punktów. Doprawdy, zwłaszcza po ostatniej wpadce z Cagliari należałoby oczekiwać od drużyny większej odpowiedzialności i umiejętności wygrania meczu bez trzęsienia się o wynik do ostatnich sekund. Oby to była dobra nauczka!



OCENY (skala 1-10)

Ospina (6) Rywale atakowali z dużą werwą, ale oddali zaledwie trzy celne strzały. Jeden z nich przyniósł im bramkę, ale nie można mieć pretensji do goalkeepera, bo to obrońcy powinni powstrzymać Balotellego.

Di Lorenzo (6,5) Mniej błyskotliwy niż w poprzednich meczach, ale nadal bardzo przydatny w obronie i w akacjach ofensywnych. Pod koniec pierwszej połowy świetnie przeciął podanie Donnarummy do stojącego w polu karnym Balotellego. Szkoda, że sam nie strzelił gola, bo jego uderzenie z woleja w 65. minucie było niezwykle efektowne.

Maksimovic (7) Znowu zagrał bardzo pewnie. Świetnie wybijał piłkę w polu karnym, zatrzymywał akcje przeciwników. Angażował się także w akcje ofensywne i zaliczył asystę przy golu Manolasa.

Manolas (7) Bardzo dobry wstęp. Skuteczne akcje w obronie okrasił golem (a nawet dwoma). Dlaczego właśnie w takim meczu trener postanowił go zmienić?!

Ghoulam (6) Mało widoczny, choć w pierwszej połowie kilka razy zaangażował się w akcje ofensywne, jak w 43. minucie, gdy świetnie podawał przed bramkę do Mertensa. Po przerwie miał więcej pracy w obronie. Dobrze zareagował na groźną wrzutkę rywali w 81. minucie. Gorzej spisał się przy bramce dla Brescii, bo to on był najbliżej strzelającego Balotellego.

Allan (6) Ambitny i waleczny, ale momentami zbyt chaotyczny, co skutkowało agresywnymi zagraniami. Można się dziwić, że nie został upomniany żółtą kartką. W 17. minucie pod bramką Joronena dobrze wymienił piłki z Llorente. W 62. minucie znakomicie podawał w pole karne do Mertensa. Ale w 37. minucie po jego niecelnym podaniu na własnej połowie Manolas musiał wślizgiem ratować sytuację.

Zieliński (6) Pod bramką rywala dobrze podawał do Mertensa i Callejona. Sam także próbował zdobyć gola, ale jego strzały były bardzo słabe. A poza tym znowu przeciętna gra, mało inwencji w kreowaniu akcji, chociaż w środku pola zaliczył sporo odbiorów.

Callejon (6) Oddał kilka strzałów, które albo były niecelne, albo radził sobie z nimi Joronen. Lepiej wychodziły mu podania do partnerów - zaliczył asystę przy bramce Mertensa. Nie był czołową postacią meczu, ale swoją cegiełkę do zwycięstwa dodał.

Ruiz (6) Bardzo dobra gra w pierwszej połowie, gdy rozgrywał piłkę i obsługiwał partnerów podaniami (miał udział w zdobyciu pierwszego gola). Po przerwie już mniej widoczny, nie potrafił wyciągnąć drużyny z opałów.

Llorente (6) Strzelał groźnie w 17. minucie, potem dobrze odgrywał piłkę do Mertensa. Ale po poprzednich występach oczekiwania wobec Hiszpana wyraźnie wzrosły, więc tym razem trudno zachwycać się jego grą.

Mertens (6,5) Strzelił gola, ale powinien zdobyć ich jeszcze kilka. Za zmarnowane okazje należy mu się ostrzeżenie, ale za pozostałe elementy gry można go pochwalić. To wciąż napastnik numer jeden w Napoli.

Luperto (6) Być może Ancelotti chciał mu dać trochę minut w meczu, który wydawał się już wygrany. Bo trudno znaleźć inne uzasadnienie zmiany, która nastąpiła w 65. minucie. Luperto nie popełnił rażących błędów, ale po jego pojawieniu się na boisku gra obronna mocno się posypała. Nie było go przed bramką Ospiny, gdy gola strzelał Balotelli. W krótkim czasie miał jednak dużo przechwytów piłki.

Elmas (6) Wchodząc na boisko miał zapewne za zadanie dłużej przytrzymywać piłkę i uspokoić sytuację. Początkowo wyróżnił się jednak zagraniem, które nerwowość mogło spotęgować - złapał w ręce piłkę, która nie opuściła boiska i sprokurował rzut wolny, po którym mogło być niebezpiecznie pod bramką. W końcówce dobrze podawał do Mertensa. Sam także był blisko zdobycia gola, gdy po bardzo efektownym dryblingu strzelił tuż obok słupka.

Hysaj (5,5) Jego wejście na boisko było wymuszone sytuacją kadrową. Błyskawicznie dostał żółtą kartkę. Potem już na szczęście nie popełniał większych błędów, ale z pewnością nie emanował spokojem, który dałby drużynie pewność w obronie.

Komentarzy: 3
Mike
Mike

Gdzieś przeczytałem, że Manolas narzekał na bóle w mięśniu i dlatego mógł zostać zmieniony. Druga sprawa to to, że miał już żółtą kartkę i może Carlo nie chciał ryzykować, by zawiesili nam drugiego stopera. Fakt faktem, na końcu się okazało, że to bardzo ryzykowne i mamy sporo szczęścia, że udało się zdobyć 3 pkt. Do drużyny wkradła się jakaś nerwowość i musimy szybko się tego pozbyć, bo będą kolejne nerwy.

Pawel Bonik
Pawel Bonik

Rzeczywiście pojawia się informacja, że Manolas miał jakiś uraz. Ale kilkanaście godzin później normalnie trenował i jest gotowy na mecz z Genk. Oby to nie było potwierdzenie opinii, że Manolas strasznie się ze sobą certoli i przy każdym najmniejszym bólu prosi o zmianę.

Mako
Mako

Podobno Manolas zagra z Genk