Napoli 1:1 Salzburg. Szaleństwo i rozwaga

Podziel się tym artykułem

Po zwariowanej pierwszej połowie i nudnej drugiej padł sprawiedliwy remis. To kolejny mecz Napoli bez zwycięstwa, ale tym razem jeden punkt przynajmniej coś nam daje.

Dzięki zwycięstwu w Austrii Napoli miało przed tym pojedynkiem dość komfortową sytuację. Jednak biorąc pod uwagę formę drużyny w ostatnim czasie kibice spod Wezuwiusza mieli prawo mocno obawiać się walki z ambitnym rywalem.

Pierwsze minuty mogły nas nieco uspokoić, bo to gospodarze jako pierwsi przeprowadzili groźne akcje: najpierw niecelnie strzelał zza pola karnego Fabian Ruiz, a chwilę później po strzale Lorenzo Insigne piłka odbiła się od pleców Jerome\'a Onguene i Carlos ratował się wybiciem na rzut rożny. Jednak gra szybko się wyrównała. W 7. minucie obrona Napoli zupełnie nie zwracała uwagi na Onguene, który po rzucie rożnym był zostawiony bez jakiejkolwiek opieki, ale z 7 metrów strzelił niecelnie. Z kolei dwie minuty później to goście zapomnieli o Piotrze Zielińskim, ale Polak nie wykorzystał znakomitej okazji uderzając z 13 metrów nad poprzeczką.

W 10. minucie Zlatko Junuzovic świetnie podał z daleka do Hwang Hee-Chana. Ten ograł w polu karnym Kalidou Koulibaly\'ego i został sfaulowany przez spóźnionego Senegalczyka. Sędzia Marciniak nie miał wątpliwości i wskazał na 11. metr. Erling Haaland zmylił Alexa Mereta i było 0:1.

Koulibaly chciał błyskawicznie zrehabilitować się za złą interwencję i już dwie minuty później ruszył z impetem na połowę rywali. Zagrał tam do Hirvinga Lozano, potem piłka trafiła do Insigne, a ten precyzyjnie przerzucił ją na prawą stronę, gdzie czekał już Jose Callejon. Hiszpan oddał strzał głową, ale futbolówka trafiła w słupek.

W kolejnych minutach trwała prawdziwa wymiana ciosów. Obie drużyny właściwie nie zatrzymywały się, po przejęciu piłki błyskawicznie przeprowadzały kolejne ataki. Tempo było doprawdy szalone i trudno było przewidzieć, która ze stron wyjdzie z tej walki zwycięsko. Z jednej strony niepilnowany Maximilian Wober strzelił z 14 metrów tuż obok słupka. W rewanżu Callejon dobrze podawał do Insigne, ale kapitan zespołu fatalnie spudłował z 18 metrów. W 24. minucie Lozano świetnie zszedł z lewego skrzydła do środka, minął Marina Pongracica, ale po sprytnym strzale na dalszy słupek bramkarz gości sparował piłkę za linię końcową. Kilkadziesiąt sekund później piłka uciekła Takumiemu Minamino po szybkiej, kombinacyjnej akcji drużyny i podaniu Hwanga. Po kilku minutach z dobrego podania Ruiza nie skorzystał Insigne uderzając z 14 metrów nad bramką.

W kolejnych minutach nie udało się zdobyć gola Koulibaly\'emu, który po rzucie rożnym strzelił głową tuż nad poprzeczką, i Nikoli Maksimovicovi, który dwukrotnie słabo uderzał głową po dośrodkowaniach kolegów. Potem Zieliński zablokował strzał Minamino po tym, jak Hwang ograł na skraju pola karnego Maksimovica i Ruiza. A jeszcze Ruiz z 25 metrów strzelił nieznacznie nad bramką.

No i wreszcie nadeszła 44. minuta. Insigne w świetnym stylu zszedł spod lewej linii bocznej do środka, zaskakująco i bardzo precyzyjnie zagrał do Lozano, a ten strzelił z 18 metrów pod nogą Onguene i piłka wpadła do bramki tuż przy słupku. 1:1.

Do końca pierwszej połowy pozostało już niewiele, bo sędzia doliczył 3 minuty. Gościom wystarczyło to jednak do przeprowadzenia jeszcze czterech bardzo groźnych ataków! Najpierw Hwang wbiegł w pole karne i oddał niecelny strzał. Po chwili Koreańczyk zgrał piłkę do Dominika Szoboszlaia, ale uderzenie Węgra zablokował Koulibaly. Po rzucie rożnym znowu nikt nie zainteresował się obecnością w polu karnym Wobera, ale ten ponownie spudłował z 14 metrów. A na koniec jeszcze po szybkiej zespołowej akcji prawą stroną Szobolszai strzelił w boczną siatkę bramki.

Uff... Do przerwy było zatem 1:1, choć wynik mógł i powinien być znacznie wyższy. Obie drużyny pokazały, że znacznie lepiej czują się w grze ofensywnej. Oczywiście zyskało na tym widowisko, ale kibice musieli się z pewnością zastanawiać, czy któryś z trenerów powiedział swoim podopiecznym o potrzebie bronienia dostępu do własnej bramki.

Druga połowa wyglądała już zupełnie inaczej. Można nawet powiedzieć, że podczas przerwy obaj szkoleniowcy zwrócili swoim podopiecznym uwagę na defensywę i teraz dla odmiany wszyscy zapomnieli, że warto czasem zaatakować. Drużyny, które wcześniej biegały jak szalone i bawiły się w radosny futbol, sprawiały teraz wrażenie nie tyle usatysfakcjonowanych remisem, co po prostu szanujących taki wynik. Przez pół godziny nikt nie zasypiał, ale też wartych odnotowania było zaledwie kilka akcji. A to Lozano nieznacznie pomylił się uderzając z 20 metrów, a to Carlos dobrze interweniował po niezłym strzale Mertensa, a to znowu Koulibaly zachował czujność i zablokował ambitne wejście rywala w pole karne. Generalnie jednak mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska i obie strony raczej czyhały na błąd przeciwnika niż konstruowały olśniewające ataki.

W 73. minucie wreszcie mógł paść gol. Przy takiej postawie obu ekip nic dziwnego jednak, że więcej było w tym przypadku niż przemyślanego działania. Insigne kopnął z lewego skrzydła w pole karne, a piłka, zamiast szukać któregoś z zawodników Napoli, po prostu uderzyła w słupek, potem jeszcze w głowę bramkarza gości i wreszcie wyszła za linię końcową.

W kolejnych minutach nieco ożywienia wniósł wprowadzony na boisko Patson Daka, z którym ostro musiał walczyć Koulibaly. Z drugiej strony sporo chęci do przechylenia szali na korzyść gospodarzy wykazał Arkadiusz Milik. Najwięcej okazji do strzelenia decydującego gola miał jednak Fernando Llorente. Hiszpan nie wykorzystał jednak dwóch precyzyjnych dośrodkowań swojego rodaka Callejona pudłując głową z odległości 6 i 8 metrów.

Mecz zakończył się remisem, który z pewnością nie krzywdzi żadnej z drużyn. Obie ekipy mocno walczyły o zwycięstwo w pierwszej połowie, a po przerwie bardziej dbały o zachowanie jednego punktu. Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, a przede wszystkim fatalną ostatnio dyspozycję Napoli, trzeba ten wynik docenić. Jednak warto zwrócić uwagę także na fakt, że ten mecz odbywał się na San Paolo, a przeciwnik, jakkolwiek grający ciekawy, otwarty futbol, nie należy do ścisłej europejskiej czołówki. I po takim remisie trzeba sobie jasno powiedzieć, że Azzurri niestety też do niej nie należą.

OCENY (skala 1-10)

Meret (6) To najlepiej pokazuje, jak wyglądał ten mecz: szalone tempo, mnóstwo okazji z obu stron i... jeden celny strzał gości. Meret przepuścił piłkę tylko po strzale z rzutu karnego, poza tym nie musiał interweniować. Przy okazji warto dodać, że z 30(!) uderzeń gospodarzy celne były trzy.

Di Lorenzo (6) W pierwszej połowie jedyny obrońca, którego interwencji nie musieliśmy się obawiać, choć miał oczywiście problemy z Hwangiem. W całym meczu spisywał się nieźle, przeprowadził kilka dobrych akcji ofensywnych, ale nawet on nie zapewniał nam pełnego spokoju.

Maksimovic (5) W pierwszej połowie słaby, niepewny. Przy okazji stałych fragmentów gry nie było go w tej strefie pola karnego, w której stali osamotnieni zawodnicy Salzburga. Po przerwie grał już lepiej, bo i rywale odpuścili sobie intensywne ataki. Pod bramką przeciwnika dochodził do strzałów głową, ale wykonywał je jak amator.

Koulibaly (6) Olbrzymi minus za stratę bramki, bo to on najpierw dał się ograć Hwangowi, a potem faulował Koreańczyka w polu karnym. Do końca meczu spisywał się przyzwoicie, ale przy takich jego zachowaniach w początkowych fragmentach meczu reszta obrony musi coraz mocniej drżeć, bo dotychczasowa ostoja defensywy nie gra na miarę oczekiwań.

Rui (4,5) To nie był Portugalczyk z meczu z Liverpoolem, ale ten, którego pamiętamy z poprzednich sezonów: chaotyczny, niepewny, zbyt wolny w obronie, za mało dokładny w ofensywie. Raz albo dwa zagrał dobrze do Lozano, ale to za mało, żeby wrócić na boisko po przerwie.

Luperto (6) W drugiej połowie zagrał zamiast Ruiego. Na pewno był lepszy w defensywie, ale też rywale nie męczyli go nawet w części tak mocno, jak wcześniej Portugalczyka. Kilka razy zapędził się na połowę gości, ale gra ofensywna nie jest jego mocną stroną.

Zieliński (5) W pierwszej połowie niepewny, jakby przestraszony. Źle wyprowadzał akcje, niecelnie podawał, gubił piłkę. I nie wykorzystał świetnej okazji w 9. minucie, gdy nikt go nie atakował w polu karnym. Po przerwie znacznie lepszy, ale wtedy przeciwnicy nie wywierali już takiej presji, a Napoli nie miało pomysłu albo chęci na odniesienie zwycięstwa. Pomysłu nie miał oczywiście także Polak.

Ruiz (5,5) Nie nadążał za szybkimi akcjami kolegów, jeśli dochodził do piłki, to spowalniał grę. Oddał kilka strzałów, ale tylko jeden z nich można uznać za przyzwoity.

Callejon (7) Aktywny i wszędobylski. Nie tylko brał udział w szybkich akcjach, ale też odbierał piłkę rywalom. Sporo świetnych dośrodkowań, których koledzy nie potrafili zamienić na gole. Sam uderzył z ostrego kąta w slupek.

Insigne (7) W pierwszej połowie dał koncert, ultraofensywna gra zespołu była w olbrzymim stopniu jego zasługą. Był ruchliwy, grał ze swobodą i fantazją, genialnie podawał do Lozano w akcji bramkowej. Z biegiem czasu zaczął wracać do swoich złych nawyków: wikłania się w niepotrzebne dryblingi i jeszcze bardziej zbędne, a przede wszystkim niecelne strzały.

Lozano (7) Rozegrał swój najlepszy mecz w barwach Azzurrich. Jego sprinty, dryblingi i strzały wreszcie miały jakiś sens. Był prawdziwym zagrożeniem dla obrony przeciwnika i zasłużenie zdobył gola na wagę remisu. Po przerwie już mniej błyskotliwy, ale wtedy był już odcięty od podań kolegów. Ale i tak oddał dobry strzał zza pola karnego w 58. minucie.

Mertens (5) Zgubił świetną formę sprzed kilku tygodni. Przez większość meczu biegał i walczył, ale rzadko odbywało się to w pobliżu piłki. Dopiero w 60. minucie sprawił jakiś problem bramkarzowi gości strzelając z boku pola karnego, ale to już był jego łabędzi śpiew, bo wkrótce został zastąpiony przez Milika.

Milik (6) Zagrał przez 20 minut, gdy Napoli nie atakowało zbyt intensywnie. Nie ograniczał się jednak do czekania na podania od kolegów, w swoim stylu cofał się i walczył o piłkę.

Llorente (4) Wszedł na kilka ostatnich minut i zdążył zmarnować dwa dobre dośrodkowania Callejona, a i lekkomyślne zgubienie piłki na środku boiska też mu się zdarzyło. Po świetnym początku pobytu w Neapolu jego notowania z każdym meczem spadają.

Komentarzy: 5
Mako
Mako

Remis nie jest najgorszy, dramatem byłaby porażka , katastrofą będzie brak zwycięstwa z Gent ale wygrają to u siebie i zaklepią awans. Jestem dobrej myśli

Lolo
Lolo

Serio? Dziwnie jakoś.

Lolo
Lolo

Ciekawe czy oni zdają sobie sprawę z tego, że ostatni mecz grają z Liverpoolem na wyjeździe. Po wygraniu pierwszego meczu przestali się przykładać do pracy.

Mako
Mako

No ja też myślełem że będą grali teraz z Genkiem, a na koniec z liverpoolem (zaczynali od nich w tym sezonie). A tu niespodzianka, 5 kolejka na Anfield a ostatnia u siebie z Genkiem. Będzie nerwówka bo Salzburg zbliży się na 1 punkt

vicbet
vicbet

https://mocnastawka.blogspot.com/ - Trafiony kurs 3528 i zdjęcie kuponu na blogu! do tej pory wszystkie kupony trafione. Już dziś jest dostępny kolejny kupon z wielkim kursem! polecam bo sam obstawilem ostatni ich kupon i zarobilem. Są rzetelni.