Napoli 0:0 Genoa. Kto zgasi światło?

Podziel się tym artykułem

W fatalnej atmosferze dopełnił się kolejny akt neapolitańskiego dramatu. Sobotni mecz był smutnym przedstawieniem, po którym aktorzy nie zasłużyli na brawa. Kto teraz wstrząśnie tą trupą?

To był szczególny mecz, jeden z tych, które mogą wpłynąć na funkcjonowanie klubu. Niby zwykły pojedynek z jednym z outsiderów, który trzeba odbębnić i zapomnieć. Ale po tym, co wydarzyło się pod Wezuwiuszem w ostatnich dniach, już nic nie jest takie proste, jak mogło się wydawać wcześniej.

Atmosfera w Neapolu zrobiła się nieznośna. Piłkarze uznali, że wolno im wszystko, ale naprawdę trudno wyobrazić sobie gorszy moment na bunt przeciwko prezesowi klubu. Po serii słabych wyników zawodnicy powinni zdawać sobie sprawę, że nie tylko Aurelio De Laurentiis jest już mocno zdenerwowany. Jedną bezmyślną decyzją sprawili, że teraz mają przeciwko sobie także kibiców. Pewnie sami musieli się zdziwić, jak ciężkie i ciemne chmury zebrały się nad nimi. I nawet ewentualne zwycięstwo nad Genoą nie sprawiłoby, że nad klubem zaświeciłoby słońce. Ale wygrana była podstawowym warunkiem, żeby zacząć wygrzebywać się spod gruzu.

Już pierwsza minuta pokazała, że zawodnikom zależy na sukcesie. Świadczyła o tym radość Lorenzo Insigne po tym, jak skierował piłkę do siatki, Niestety, po chwili sędzia otrzymał sygnał, że podczas rozgrywania akcji Hirving Lozano znajdował się na spalonym i gol nie został uznany. No nic, wydawało się, że strzelenie prawidłowej bramki jest jedynie kwestią czasu. Tymczasem sztuka ta nie udała się do końca meczu.

Szczegółowe opisywanie rozpaczliwych i nieporadnych starań o zdobycie choćby jednego gola byłoby męczarnią, więc daruję sobie tę wątpliwą przyjemność. Odnotuję jedynie, że to Genoa częściej rozgrywała w tym meczu piłkę. Może nie wynikała z tego przewaga gości, bo to jednak Azzurri przeprowadzali bardziej konkretne akcje, po których można było mieć nadzieję na pozytywny efekt. Ale te konkrety ograniczały się właściwie do oddawania sporej liczby strzałów zza pola karnego. Przodował w tym Fabian Ruiz, ale właściwie tylko raz, w 69. minucie, sprawił w ten sposób poważniejsze problemy bramkarzowi gości. Próby podejmował również Piotr Zieliński, ale i jemu wyszło tylko jedno uderzenie - w 16. minucie Ionut Radu z trudem wybił piłkę w bok. Najbliżej zdobycia gola był jednak Eljif Elmas. Macedończyk w 86. minucie strzelił głową z 7 metrów, ale rumuński goalkeeper zdołał wygarnąć piłkę, która już prawie przekroczyła linię bramkową.

Pod drugą bramką też zdarzały się pojedyncze akcje, ale warto wspomnieć tylko jedną. W 62. minucie piłka wędrowała między zawodnikami z Ligurii, w końcu Kevin Agudelo wbiegł z lewej strony w pole karne i precyzyjnie podał do stojącego na 4. metrze Andrei Pinamontiego. Młody napastnik uderzył piłkę całkiem nieźle, ale w ostatniej chwili jak spod ziemi wyrósł Kalidou Koulibaly i uratował swoją drużynę przed ostateczną kompromitacją.

W tym meczu w miarę energiczna gra toczyła się jedynie w pierwszym kwadransie po przerwie. W tym czasie obie drużyny atakowały ze sporym zaangażowaniem, ale były to ataki raczej chaotyczne. Generalnie był to nudny pojedynek dość równorzędnych rywali. I niech to stwierdzenie będzie podsumowaniem poziomu, jaki zaprezentowali podopieczni Carlo Ancelottiego.

Co dalej? Kto i w jaki sposób będzie ratował ten sezon i tę drużynę? I czy to w ogóle jest jeszcze drużyna? Najbliższe dni powinny nieco wyjaśnić, ale i tak musimy się liczyć z tym, że oto nastał czas chaosu, bałaganu i niepewności. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że następny mecz czeka nas dopiero za dwa tygodnie, po przerwie reprezentacyjnej.

OCENY (skala 1-10)

Ospina(6) Nie miał wiele pracy. Raz musiał go wyręczyć Koulibaly, ale zagrożenie nie wynikało wówczas z winy bramkarza.

Di Lorenzo (5) Obniża swoje loty, powoli dostosowuje się do poziomu kolegów. Daje się ogrywać pod własnym polem karnym. Pod bramką przeciwnika nie jest tak przebojowy, jak wcześniej. A kiedy już udało mu się minąć przeciwników, uznał, że lepiej szukać rzutu karnego niż kontynuować groźną akcję.

Maksimovic (6) Dużo pracuje w obronie, ale nie zawsze nadąża za rywalami. W 36. minucie zażegnał niebezpieczeństwo blokując piłkę na 5. metrze... siedząc. Zupełnie nieprzydatny w ofensywie, gdzie zachowuje się jeszcze bardziej chaotycznie niż pod własną bramką. Ale swoje podstawowe zadania wykonał.

Koulibaly (6,5) Zdobył dla drużyny jeden punkt interweniując genialnie w 62. minucie. W innych sytuacjach też bronił dość pewnie. Na tle kolegów wypadł naprawdę przyzwoicie.

Hysaj (5,5) Cóż, pogodziliśmy się z tym, że to nie jest pewny obrońca. Tym razem również miał problemy z powstrzymywaniem przeciwników. Ale nie skompromitował się. Walczył, szarpał, starał się podłączać pod akcje ofensywne.

Ruiz (5,5) Był dość aktywny, ale z piłką potrafił dojść jedynie w pobliże pola karnego, by stamtąd oddać strzał. W odbiorze nie było rewelacji, ale kilka akcji przeciwnika udało mu się zatrzymać.

Zieliński (5,5) Oddał kilka strzałów zza pola karnego. W końcówce ambitnie biegał z piłką w kierunku pola karnego rywali. Odebrał kilka piłek w środku pola. Ale to tylko wykonanie planu minimum. Smutno było patrzeć, jak nie nadąża za weteranem Pandevem.

Callejon (4) Słaby występ. Bardziej widoczny, gdy kłócił się o coś z sędzią, niż w czasie efektownych akcji. Tych drugich właściwie tym razem nie było. Jako pierwszy zszedł z boiska.

Insigne (4) Chaos w grze, niecelne podania, brak pomysłu na przeprowadzenie sensownej akcji. Po prostu zupełna niemoc.

Lozano (5) Niby się starał, dużo biegał najpierw z przodu, a potem na skrzydle. Często faulowany, nie mógł przebić się przez ścianę rywali.

Mertens (4,5) Bardzo ambitny, ruchliwy, zaliczył dużo kontaktów z piłką. Ale punkty należą mu się tylko za aktywność.

Elmas (6) W końcówce był najbliższy zdobycia gola. Sporo pracował, by pomóc drużynie po wejściu na boisko w 66. minucie. Nie mógł wiele zdziałać, bo towarzystwo nie dopisało, ale dał dobrą zmianę.

Llorente (4,5) Grał przez ponad pół godziny. Tuż po wejściu na boisko zaliczył kilka fatalnych zagrań. Potem walczył o piłkę, szukał pozycji w polu karnym rywali, ale tak naprawdę nie stworzył żadnego zagrożenia.

Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!