Napoli 1:2 Parma. Walka jest, jakości nie ma.

Podziel się tym artykułem

Debiut nowego trenera nie zakończył się korzystnym wynikiem. Napoli podtrzymało fatalną passę w Serie A i wiele wskazuje na to, że czas także na zmiany wśród zawodników.

Gennaro Gattuso szybko wprowadził swoje porządki i można było mieć nadzieję, że wykrzesa ze swoich nowych podopiecznych wszystkie siły i umiejętności. To oczywiście za mało, żeby od razu wszystko odmienić, ale powinno wystarczyć na pokonanie Parmy.

Początek meczu wskazywał na to, że Azzurri są nieco przestraszeni. Większość z nich zachowywała się niepewnie i od pierwszych sekund mnożyły się niecelne podania w ich wykonaniu. Błyskawicznie skorzystali z tego goście. Kalidou Koulibaly w kuriozalny sposób stracił piłkę w środkowej strefie boiska, a Dejan Kulusevski popędził samotnie w kierunku bramki Napoli i strzelił do siatki. Senegalski stoper nie tylko nie dogonił młodego Szweda, ale przewracając się za jego plecami doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Zatem już po 3 minutach gospodarze stracili gola i jednego z zawodników.

Od razu po wznowieniu gry mogło być jeszcze gorzej. Mario Rui zagrał niedokładnie do Sebastiano Luperto, ale na szczęście Andreas Cornelius źle podawał do Gervinho i Konstantinos Manolas uratował sytuację.

Po objęciu prowadzenia Parma mogła już spokojnie cofnąć się, bronić i czyhać na kolejne kontry. Gospodarze przejęli inicjatywę i zdecydowanie dominowali. Długo nie potrafili jednak przedostać się w bezpośrednie sąsiedztwo bramki Luigiego Sepe. A kiedy już Giovanni Di Lorenzo wyłożył piłkę na ósmy metr, Lorenzo Insigne fatalnie skiksował i nie wykorzystał okazji. Efektu nie przynosiły także dość nieporadne próby strzelenia gola zza pola karnego w wykonaniu Piotra Zielińskiego.

Wreszcie w 24. minucie powinien być remis. Rui w świetnym stylu zagrał prostopadle do Zielińskiego i ten wbiegł w pole karne, ale mając przed sobą tylko goalkeepera uderzył z 8 metrów nad bramką. Dziewięć minut później podobną okazję zaprzepaścił Insigne. Tym razem znakomicie podawał Arkadiusz Milik, ale kapitan drużyny z 7 metrów nie trafił w bramkę.

Mimo przewagi Napoli, goście co pewien czas zapuszczali się na połowę przeciwnika. Najgroźniej atakował Gervinho, ale zwykle radził sobie z nim Manolas. Raz musiał jednak wykazać się swoim kunsztem Alex Meret. Gervinho ruszył ze środka boiska i wykonując minimalne zwody wyszedł na pozycję sam na sam. Iworyjczyk strzelił z 12 metrów, ale bramkarz gospodarzy znakomicie sparował piłkę na słupek. Na koniec pierwszej odsłony jeszcze raz Insigne nie wykorzystał dobrego zagrania Milika, a potem jeszcze uderzył prosto w mur wykonując rzut wolny z linii pola karnego.

Po przerwie przewaga zawodników Gattuso jeszcze bardziej wzrosła. Trzeba było jednak poczekać kwadrans na stworzenie groźnych sytuacji. O dziwo jako pierwszy wykazał się Insigne. Fatalnie grający kapitan wykonywał rzut wolny spod linii bocznej pola karnego i Sepe z trudem wybił piłkę zmierzającą do bramki przy samym słupku. Kilkadziesiąt sekund później były bramkarz Napoli w podobny sposób musiał interweniować po uderzeniu z ostrego kąta w wykonaniu Milika. Sepe obronił także strzał głową w wykonaniu polskiego napastnika.

W końcu jednak udało się osiągnąć cel. Wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Dries Mertens precyzyjnie dośrodkował na 8. metr, a Milik poradził sobie z Simone Iacoponim i strzelił głową tuż przy słupku. Tym samym dał nadzieję na zdobycie kompletu punktów. Ale gospodarze nie potrafili pójść za ciosem. Ba, to podopieczni Roberto D\'Aversy byli bliżsi strzelenia gola. W 70. minucie Gervinho minął w popisowym stylu Fabiana Ruiza, Manolasa i Di Lorenzo i miał przed sobą już tylko Mereta. Strzelił sprytnie z ostrego kąta, ale bramkarz gospodarzy raz jeszcze pokazał, że nadal przerasta kolegów z zespołu co najmniej o dwie klasy.

Do końca meczu Napoli rozgrywało piłkę, ale nie potrafiło przebić się przez obronę rywali. Najczęściej szczęścia próbował Mertens, ale podobnie jak pozostali gracze nie trafiał w światło bramki. Warto jednak odnotować, że on przynajmniej mylił się nieznacznie, podczas gdy Zieliński i Hirving Lozano byli bliżsi raczej dokonania kolejnych zniszczeń stadionowego dachu niż zdobycia gola.

W końcu doszło do tego, czego chyba nikt nie brał pod uwagę. Gdy większość kibiców godziła się już z kolejnym remisem, do przodu znowu ruszyli zawodnicy z Emilii-Romanii. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Zieliński stracił piłkę na połowie rywala i ruszyła szybka kontra. Gervinho zmylił Luperto, ale tym razem strzelił niecelnie. Co zatem zrobił Zieliński? Otóż dał jeszcze lepszy prezent przeciwnikowi. Tym razem przewrócił się na środku boiska i w kierunku Mereta ruszyła cała grupa zawodników Parmy. Ostatecznie piłka trafiła do Gervinho i ten wreszcie zagrał skutecznie doprowadzając do zwycięstwa swojego zespołu.

Napoli zagrało na pewno znacznie ambitniej niż w poprzednich meczach. Nie zabrakło walki, biegania, widoczna była chęć zawodników, żeby wreszcie pokazać się z dobrej strony. Cóż z tego, skoro po raz kolejny zagrali przerażająco nieskutecznie, a w dodatku popełniali wręcz kompromitujące indywidualne błędy. Dla Gennaro Gattuso to z pewnością był lodowaty prysznic, który uzmysłowi mu, że wcześniejszy brak zaangażowania i zła atmosfera w szatni to nie są jedyne kłopoty w klubie. Drużyna jest po prostu w fatalnej formie, brakuje jej odpowiednich schematów gry, a poszczególni zawodnicy nie potrafią pociągnąć kolegów do szybkiej, efektownej i przede wszystkim skutecznej gry. I trudno będzie to zmienić w krótkim czasie.

OCENY (skala 1-10)

Meret (7) Aż szkoda, że marnuje świetną formę grając w drużynie z takimi partnerami. Broni znakomicie, ale poddawany jest tak bezwzględnym próbom, że nie może samotnie uchronić klubu przed kolejnymi niepowodzeniami.

Di Lorenzo (5,5) Nie tak błyskotliwy, jak kilka dni wcześniej przeciwko Genkowi. Starał się, atakował prawym skrzydłem, a że miał nikłe wsparcie ze strony Callejona, nie mógł także odpuszczać zadań defensywnych. Nie zawsze radził sobie z tym wszystkim.

Manolas (6) W pierwszej połowie trzymał obronę w ryzach i był jej prawdziwym, skutecznym liderem. Powstrzymywał Gervinho, ale też całkiem nieźle wyprowadzał piłkę ze swojej połowy. Po przerwie miewał już kłopoty w walce z Iworyjczykiem i kilka razy dał mu się ograć.

Luperto (6) Na samym początku zmienił Koulibaly\'ego i z pewnością nie zrobił takiego babola, jak Senegalczyk. Zagrał poprawnie, choć powstrzymywanie szybkich kontr rywali nie było łatwe.

Rui (6,5) Jak zwykle chaotyczny i nieobliczalny, często popełniał błędy. Ale był chyba najambitniejszy i najbardziej waleczny wśród gospodarzy. Biegał od jednego pola karnego do drugiego, kilka razy całkiem dobrze podawał do partnerów. Gattuso z pewnością to doceni.

Zieliński (4) Starał się, biegał, brał udział w rozgrywaniu akcji, ale był przy tym niemrawy, a przede wszystkim bardzo niepewny. W pierwszej połowie zmarnował znakomitą okazję, gdy wyszedł sam na sam z Sepe. Po raz kolejny fatalnie strzelał z dystansu. W końcu pogrążył drużynę przyczyniając się do straty gola w doliczonym czasie gry.

Ruiz (4,5) Jeszcze bardziej niemrawy niż Zieliński, ale przynajmniej nie zawalił w defensywie. Choć raz był tego bliski - w końcówce pierwszej połowy skiksował we własnym polu karnym i mógł stworzyć tam wielkie zagrożenie. Wydaje się, że jest bardzo daleki od swojej optymalnej formy.

Allan (4,5) Podobnie jak koledzy z linii pomocy grał niepewnie. Oczywiście walczył w środku pola, przejął kilka piłek, ale też zanotował sporo strat. No i tym razem nie popisał się ani jednym podaniem, które otworzyłoby partnerom drogę do bramki rywali.

Callejon (4) Bardzo słaby występ. Nie zanotował żadnego kluczowego podania, rzadko stwarzał jakiekolwiek zagrożenie pod bramką rywali. Chował się za plecami kolegów i nie zasłużył na to, by przebywać na boisku do samego końca.

Insigne (3) Zmarnował świetne okazje wypracowane przez Milika. Jak zwykle wikłał się w bezsensowne dryblingi i oddawał beznadziejne strzały. Jedno dobre uderzenie z rzutu wolnego to stanowczo za mało, żeby kibice pożegnali go w 79. minucie inaczej niż przeraźliwie gwiżdżąc.

Milik (7) Zdecydowanie najlepszy spośród ofensywnych graczy Napoli. Znowu strzelił gola, ale miałby też kilka asyst, gdyby koledzy wykorzystali jego dobre podania. Cofał się po piłkę nawet na własną połowę, rozgrywał, walczył, ale nie dostał odpowiedniego wsparcia.

Mertens (6) Błyskawicznie pokazał, że zasłużył na wejście na boisko, świetnie asystował przy golu zdobytym przez Milika. Potem starał się sam coś strzelić, ale jego strzały były nieznacznie niecelne. Czasem się gubił przy rozegraniu piłki, ale z pewnością wniósł sporo ożywania do gry drużyny.

Lozano (3) Zmienił Insigne i był równie beznadziejny. Zaprzepaścił jedną świetną okazję do kontry, innym razem ni to strzelił, ni to podawał do kogoś z trybun. Jego wejście na boisko to jakieś nieporozumienie.

Komentarzy: 1
Mako
Mako

Drużyna która pokonuje Liverpool, vicemistrz Włoch, nagle zapomina jak się wygrywa?dziwne