Napoli 2:0 Perugia. Nudni minimaliści.

Podziel się tym artykułem

Mecz z II-ligowym średniakiem był świetną okazją, żeby pokazać efektowny, skuteczny futbol. Napoli z niej nie skorzystało. I choć najważniejszy jest awans do 1/4 finału Coppa Italia, wtorkowy pojedynek pozostawił spory niesmak.

Perugia przeciętnie spisuje się w rozgrywkach Serie B. W ostatnich ośmiu kolejkach poniosła aż cztery porażki i na półmetku rozgrywek zajmuje 8. miejsce w tabeli. Jednak w Pucharze Włoch pokonała już trzech rywali, m.in. Brescię i Sassuolo, więc należało się spodziewać ambitnej walki ze strony ekipy z Umbrii.

Początek meczu zdawał się potwierdzać, że goście mają ochotę na kolejny awans. Już w 50. sekundzie, po błędzie Giovanniego Di Lorenzo, Pietro Iemmello strzelił mocno z 25 metrów, ale piłka poleciała wprost w ręce Davida Ospiny. W 4. minucie znowu zawiódł Di Lorenzo. Ustawiony na środku obrony reprezentant Włoch przegrał pojedynek biegowy z Diego Falcinellim, który następnie podał do Iemmello. Najlepszy strzelec Perugii tym razem uderzył obok bramki.

Na tym jednak skończyły się popisy gości. Przez kolejnych kilkadziesiąt minut zawodnicy Serse Cosmiego skupili się na defensywie i bardzo rzadko przedostawali się na połowę rywala. Piłkę niemal przez cały czas rozgrywali zatem Azzurri. Początkowo gospodarze próbowali zdobyć gola strzelając z daleka, ale Eljif Elmas fatalnie spudłował, a Fabian Ruiz uderzył zbyt lekko. Bliżej powodzenia był Konstantinos Manolas, który regularnie wędrował pod bramkę przeciwnika przy okazji stałych fragmentów gry. Po rzutach rożnych grecki stoper wygrywał pojedynki główkowe, ale nawet z najbliższej odległości strzelał nad poprzeczką. Swojej szansy szukał także Hirving Lozano. Meksykanin mocno angażował się w ataki prawym skrzydłem, ale w polu karnym miał poważne problemy z przepchnięciem pilnującego go Mardochee Nzity.

W 24. minucie Lozano wymienił szybkie podania z Fernando Llorente i wbiegł w pole karne. Tym razem Nzita nie zdołał go upilnować i pozostało mu tylko sfaulowanie szybszego rywala. Sędzia odgwizdał rzut karny, a Lorenzo Insigne pewnym strzałem przy słupku dał gospodarzom prowadzenie. Dziesięć minut później kapitan ekipy ponownie ustawił piłkę na 11. metrze. Tym razem po rzucie wolnym wykonywanym przez Mario Ruiego Iemmello wybił piłkę łokciem i po nadspodziewanie długiej analizie arbiter znowu wskazał na wapno. Insigne strzelił tym razem przy drugim słupku i było już 2:0.

Wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, ale pod koniec pierwszej połowy wreszcie odważniej ruszyli do przodu zawodnicy z Umbrii. W doliczonym czasie gry błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił Elmas i z szybką kontrą ruszył Marcello Falzerano. Prawy pomocnik miał możliwość podania do jednego z trzech partnerów czekających w polu karnym, ale zaprzepaścił szansę kierując piłkę... do nikogo. Goście nie zrazili się niepowodzeniem. Już minutę później Cristian Buonaiuto i Falcinelli rozklepali na lewym skrzydle Manolasa i Hysaja, ten drugi spróbował dośrodkować, a albański obrońca Napoli zablokował piłkę nogą, a potem ręką. Sytuacja była dość czytelna, ale kilkuminutowe wahania sędziego, który bardzo długo oglądał wydarzenie na monitorze, pokazują, że nie tylko kibice pogubili się w pogmatwanych przepisach ustanawianych przez międzynarodowe federacje. Ostatecznie Luca Massimi podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Iemmello, ale świetnie spisał się Ospina i obronił uderzenie.

W pierwszych minutach po przerwie Perugia podjęła jeszcze próby odrabiania strat, ale najpierw Buonaiuto podjął złą decyzję przy przeprowadzaniu kontry, a kilka minut póżniej Ospina nie miał problemu ze złapaniem piłki po strzale Iemmello zza pola karnego. No a potem... nie działo się już niemal nic. Owszem, czasem ktoś strzelał w kierunku bramki, ktoś inny podejmował próbę przedarcia się przez obronę rywala, ale właściwie nic nie wskazywało na to, że komukolwiek zależy jeszcze na zmianie wyniku. Perugia postanowiła chronić się przed wyższą porażką, a Napoli... No cóż, gospodarze po prostu uznali, że nie ma sensu wysilanie się ponad miarę. Mieliśmy zatem możliwość oglądania nudnego klepania piłki w środku boiska i niezdarnych akcji ofensywnych, na których wyprowadzanie nikt już chyba nie miał ochoty.

Napoli wygrało ten mecz w pełni zasłużenie. Perugia okazała się zaskakująco słabym rywalem, który nie wykazał się nadmierną determinacją i chęcia sprawienia niespodzianki. Pozostaje jednak pytanie, czy zawodnicy Gennaro Gattuso oszczędzali siły na kolejne mecze, czy też po prostu prezentują obecnie tak niski poziom, że nawet w pojedynku z II-ligowcem nie potrafią pokazać ciekawej gry. Bo to był naprawdę nudny mecz.

OCENY (skala 1-10)

Ospina (7) Trudno porównywać mecz z Perugią do pojedynku z Lazio, ale kolumbijski bramkarz przynajmniej częściowo zrehabilitował się za fatalny błąd sprzed kilku dni. Zagrał bezbłędnie, złapał wszystko, co miał złapać. Przede wszystkim obronił rzut karny, a przecież zdobycie przez rywali kontaktowej bramki do szatni mogłoby narobić sporo problemów ekipie Gattuso.

Rui (6) Nie miał wielkich problemów w defensywie. W akcjach ofensywnych dość aktywny, ale olśniewających dośrodkowań w jego wykonaniu nie zobaczyliśmy. Przyzwoity występ.

Di Lorenzo (5,5) Zaczął bardzo słabo, w pierwszych minutach dał się ograć dwóm napastnikom rywali. Potem było już lepiej, ale i przeciwnicy niespecjalnie szukali kolejnych szans na zdobycie gola.

Manolas (6) W imponującym stylu wygrywał pojedynki główkowe pod bramką gości. Cóż z tego, skoro nawet z 3 metrów nie umiał trafić do siatki. Po przeciwnej stronie boiska dał się uprzedzić Falcinellemu i napastnik Perugii strzelił blisko spojenia słupka i poprzeczki. Grek zagrał przeciętnie.

Hysaj (6) W doliczonym czasie gry pierwszej połowy zdążył najpierw zatrzymać bardzo groźną kontrę przeciwników, by po chwili sprokurować rzut karny (czy słusznie podyktowany, to już inna sprawa, nie znam się). Ale generalnie raczej solidny. Zaliczył kilka dobrych podań do partnerów, ale Lozano i Insigne nie wykorzystali ich w odpowiedni sposób.

Elmas (5) Miał okazję, żeby na tle znacznie niżej notowanego rywala pokazać swoją przydatność. Niestety nie zrobił tego. Grał bardzo chaotycznie, popełniał sporo błędów, z których co najmniej dwa mogły skutkować golem dla Perugii. Pod koniec meczu pokazał się w ofensywie, ale jego strzały zza pola karnego sprawiły bramkarzowi gości raczej umiarkowany problem.

Ruiz (6) Na pewno z II-ligowcem szło mu lepiej niż z liderem Serie A, jego gra nie irytowała tak, jak w poprzednich występach. Zagrał poprawnie - bez skandalicznych błędów, ale i bez fajerwerków. W 12. minucie oddał mocny strzał na bramkę, po którym Andrea Fulignati wybił piłkę na rzut rożny. Cóż, po ostatnich "popisach" dobre i to.

Zieliński (6) Jego efektowne zagrania potrafiły zwalić rywali z nóg, więc szkoda, że wykonał ich zaledwie kilka. Momentami dobrze współpracował z Lozano, a nieco dłuższymi momentami... znikał z widoku. Mógłby się bardziej postarać, zagrał minimalistycznie. Ale też trudno mieć do niego wielkie zastrzeżenia.

Lozano (6) Dużo lepiej niż w poprzednich meczach. Był bardzo aktywny, wciąż walczył na prawym skrzydle, gdzie toczył ciężkie boje z agresywnym Nzitą. W końcu po jednym ze starć z Belgiem wywalczył rzut karny. Biorąc pod uwagę klasę rywala nie ma powodów do zachwytu, ale tym razem na pewno Meksykanin się nie skompromitował.

Insigne (6,5) Pewnie wykonane przez niego rzuty karne dały zwycięstwo. W początkowej fazie meczu zaliczył kilka świetnych prostopałych podań, ale gdy sam był dobrze obsługiwany przez partnerów, nie umiał z tego skorzystać (kiks po podaniu Hysaja w 19. minucie). W drugiej połowie znacznie mniej widoczny, choć zanotował ciekawe podanie do Llorente.

Llorente (5) Brakowało wrzutek, z których mógłby skorzystać. Ale gdy próbował dotrzeć do bramki rywala na inne sposoby, też mu nie szło. W 24. minucie dobrze odgrywał do Lozano, co przyniosło rzut karny.

Demme (6) W 65. minucie zmienił Ruiza i zaliczył przyzwoity debiut w Napoli. Nie był to występ efektowny, ale na takie w wykonaniu defensywnego pomocnika chyba nie możemy liczyć.

Callejon (5) Zagrał przez kwadrans, ale wielkiego wrażenia na widzach raczej nie zrobił. Ot, pokazał się na prawym skrzydle, ale ciekawych ataków tam nie przeprowadzał.

Komentarzy: 1
Mako
Mako

Następnym rywalem w ćwierćfinale CoppaItalia będzie 29.01. Lazio. Gramy u siebie