Napoli 2:1 Torino. Dominacja.

Podziel się tym artykułem

Wynik nie oddaje w pełni tego, co działo się na boisku. Napoli było zdecydowanie lepsze i powinno wygrać znacznie wyżej.

Torino przeżywa trudny okres, ale nie tylko z tego powodu kibice Napoli oczekiwali pewnego zwycięstwa. Po prostu najwyższy czas, żeby Azzurri przestali się męczyć i zaczęli pokazywać pełnię swoich możliwości.

Torino miało w tym meczu właściwie tylko dwa dobre okresy - pierwsze dwie i ostatnie cztery minuty. Na początek mogli wykorzystać niepewne piąstkowanie Davida Ospiny po dośrodkowaniu Cristiana Ansaldiego. Jedyny błąd Kolumbijczyka pozwolił Lorenzo De Silvestriemu na oddanie strzału z 12 metrów, po którym piłkę zatrzymał tuż przed bramką Konstantinos Manolas.

Potem gra została zdominowana przez gospodarzy. Już kilkadziesiąt sekund po wspomnianej okazji Torino Piotr Zieliński ruszył z szybką akcją. Przed polem karnym podał na lewo do Lorenzo Insigne, ale ten podjął złą decyzję i strzelił z 15 metrów wysoko nad bramką. W 9. minucie Fabian Ruiz podał do Arkadiusza Milika i polski napastnik oddał dobre uderzenie z 20 metrów. Salvatore Sirigu wyciągnął się i zdołał sparować piłkę do boku, a po chwili znowu uratował swoją drużynę po dośrodkowaniu Insigne z lewej strony.

W 19. minucie czołowy włoski goalkeeper był już bezradny. Insigne dośrodkował precyzyjnie z rzutu wolnego spod linii bocznej boiska, a Manolas z pięciu metrów strzelił głową do siatki. 1:0!

Kapitan gospodarzy był bardzo aktywny i w 24. minucie mógł zdobyć swojego gola. Przejął wtedy piłkę po błędzie Ansaldiego i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale naciskany jeszcze przez Armando Izzo oddał słaby strzał. Potem swoją obecność częściej zaznaczał Zieliński. Najpierw podawał nieco za głęboko przed bramkę rywali, a potem dośrodkował lekkim lobem do Milika, który zgrał do Insigne i Sirigu musiał się ratować przerzuceniem piłki nad poprzeczką. Podobnie bramkarz interweniował tuż przed przerwą, gdy po wrzutce Insigne Milik z dość trudnej pozycji uderzył sprytnie głową.

Po przerwie nadal Napoli prowadziło grę, a Torino stało bezradnie na własnej połowie i nie miało pomysłu na odwrócenie losów meczu. Nadal wyróżniał się Insigne, który dobrze podawał do Milika i Zielińskiego, ale Polacy nie potrafili wykorzystać tych zagrań. Efektownym zagraniem popisał się także Stanislav Lobotka, który wpadł szybko w pole karne, minął jednym zwodem Ansaldiego i Tomasa Rincona, ale w ostatniej chwili został zablokowany na piątym metrze przez Andreę Belottiego.

W dalszej fazie meczu najwięcej okazji do strzelenia gola miał Giovanni Di Lorenzo. Najpierw prawy obrońca wymienił błyskawicznie piłkę z Ruizem, ale po chwili pogubił się w polu karnym. Potem otrzymał świetne prostopadłe podanie od Matteo Politano, ale przegrał pojedynek jeden na jednego z Sirigu. Wreszcie jednak udało mu się zdobyć gola. W 82. minucie precyzyjnym podaniem na dalszy słupek popisał się Dries Mertens, a Di Lorenzo uprzedził Rincona i Sirigu i strzelił z bliska na 2:0.

Wydawało się, że podopieczni Gennaro Gattuso mogą wreszcie głęboko odetchnąć i pomyśleć co najwyżej o podwyższeniu prowadzenia. Tymczasem wystarczyło jedno przyspieszenie rywali i zrobiło się bardzo nerwowo. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Simone Verdi podał na lewo do Ansaldiego, Argentyńczyk wrzucił na piąty metr, a stojący tam samotnie Simone Edera trafił głową w okienko bramki. Zawodnicy Moreno Longo dostrzegli okazję, która niespodziewanie pojawiła się przed nimi i jeszcze próbowali przycisnąć. Na szczęście gospodarzom udało się utrzymać do końca korzystny rezultat.

To zwycięstwo przyszło nadspodziewanie łatwo. Ale też nadspodziewanie łatwo mogło w ostatniej chwili wymknąć się z rąk. I właśnie brak czujności w końcówce to chyba jedyny poważny zarzut pod adresem Napoli. Bo przez większość meczu Azzurri grali naprawdę dobrze i odpowiedzialnie, a ich akcje były składne i ciekawe. Szkoda, że nie udało się zdobyć wyraźniejszej przewagi bramkowej, ale najważniejsze, że trzy punkty w pełni zasłużenie trafiły na konto naszej drużyny.

OCENY (skala 1-10)

Ospina (6) Nie zawinił przy straconym golu. Popełnił za to błąd na samym początku meczu, gdy źle piąstkował piłkę po wrzutce Ansaldiego. Ale generalnie znowu zagrał spokojnie, dobrze radził sobie z wyprowadzaniem piłki z własnego pola karnego.

Hysaj (5) Liczba niecelnych podań w jego wykonaniu była wręcz zdumiewająca. Już nawet trudno stwierdzić, czy to zwykła niechlujność, czy jednak brak umiejętności. Kilka razy zagrał ciekawie, na przykład otwierając Zielińskiemu drogę do kontry w 3. minucie, ale znacznie częściej irytował kierowaniem piłki do rywali, lub po prostu do nikogo.

Manolas (6,5) Pewny w obronie. No i strzelił gola dającego spokój drużynie.

Maksimovic (7,5) Podobnie jak Manolas, w doliczonym czasie gry nie zaopiekował się odpowiednio Ederą. Ale poza tą sytuacją to był jego popisowy występ. Zaskakuje solidnością i pewnością interwencji. Serb przeżywa chyba najlepszy moment swojej kariery.

Di Lorenzo (7) Znowu przez długi czas nie potrafił dobrze zakończyć akcji ofensywnych, które często sam rozkręcał. Ale tym razem w końcu udało mu się podkreślić golem swoją aktywność w ofensywie. Bardzo dobry mecz prawego obrońcy.

Lobotka (6) Zagrał na pozycji zajmowanej ostatnio przez Diego Demme, ale to inny typ zawodnika. Nie był tak skuteczny w odbiorze piłki. Za to błysnął świetną akcją ofensywną, której trudno byłoby się spodziewać po Niemcu. Na razie zbyt chaotyczny i niepewny, ale na pewno warto odnotować, że bardzo dużo biega i ciężko pracuje w całej środkowej strefie boiska.

Ruiz (6,5) Na początku najlepszy w drużynie. Potem bywało już różnie, ale ten mecz w jego wykonaniu należy ocenić pozytywnie. Był zaangażowany zarówno w grę ofensywną, jak i w powstrzymywanie ataków rywali. Zdarzyło mu się kilka momentów nieuwagi, ale widać, że jest w znacznie lepszej formie niż przez całą pierwszą część sezonu.

Zieliński (6,5) Tym razem bardzo jednostronny, bo był aktywny w ofensywie, ale mało przydatny w destrukcji. I chociaż efektowniej wygląda gra do przodu, to trzeba odnotować też braki w tym drugim elemencie.

Insigne (7) W 3. minucie zachował się fatalnie podczas szybkiej akcji, w której został obsłużony podaniem przez Zielińskiego. Ale potem grał już odpowiedzialnie, zespołowo. Był bardzo aktywny, a jego zagrania w znaczący sposób wzmagały zagrożenie pod bramką rywali. Dzięki precyzyjnej wrzutce z rzutu wolnego zanotował asystę przy pierwszym golu.

Politano (5) Stara się pracować w destrukcji, ale walorów ofensywnych właściwie w ogóle nie ujawnia. Zupełnie nie przekonuje swoją grą na prawym skrzydle. Na długie okresy znika z widoku, a potem pojawia się i psuje pierwszą możliwą piłkę.

Milik (6) W trudnej sytuacji oddał dobry strzał głową po zagraniu Insigne. Nie był rozpieszczany dośrodkowaniami przez kolegów. Sam sporo pracował na boisku - brał udział w rozegraniu akcji, a rywalom przeszkadzał w wyprowadzaniu piłki. Przyzwoity mecz, chociaż bez fajerwerków.

Mertens (6,5) Miał nie pojawiać się na boisku po kontuzji odniesionej w meczu z Barceloną. Ale wszedł za Milika i znakomicie asystował przy golu Di Lorenzo. Innych cudów nie dokonywał, ale ten jeden wystarczył.

Allan (5,5) Zmienił Lobotkę, ale nie był równie widoczny na środku boiska. Raz ratował drużynę przed groźną akcją rywali faulując Belottiego, za co dostał żółtą kartkę.



Komentarzy: 2
Mako
Mako

Może Milik swoja nieskutecznością zasłużył na uprzedzenia względem niego? Zwycięstwo cieszy, daje nadzieję, że przegrana z Lecce to wypadek przy pracy

albantip
albantip

https://codzienneinformacje7.blogspot.com/ - MASA WYGRANYCH POTWIERDZONYCH SKANAMI! Na 30 kuponów - 27 trafione! DAJA SKANY DO KAZDEGO KUPONU NA DZIS MAJA MEGA PROMOCJE !!!