Hellas 0:2 Napoli. Nie ma fajerwerków, są punkty.

Podziel się tym artykułem

Trudno zachwycać się meczem, który rozegrano na Stadio Bentegodi. To z pewnością nie był wielki, emocjonujący futbol. Możemy jednak cieszyć się z kolejnych trzech punktów i to jest dziś najważniejsze.

Kilka dni temu Napoli zdobyło Puchar Włoch i tym samym uratowało sezon, który przez długi czas wyglądał wręcz koszmarnie. Pozostała jednak jeszcze spora część rozgrywek ligowych i tam też jest coś do wygrania. Scudetto jest już niemożliwe, miejsce w przyszłorocznej Lidze Mistrzów mało prawdopodobne, ale wygrywanie kolejnych meczów może pomóc w budowaniu drużyny na następny sezon.

Mecz w Weronie zaczął się bardzo spokojnie, wręcz niemrawo. Obie drużyny nie atakowały intensywnie, raczej powoli szukały jakiejś okazji na przedostanie się w okolice pola karnego rywala. I chciałoby się napisać, że w którejś minucie nastąpiło przełamanie i zaczęła się ciekawsza walka. Ale nie, tak wyglądała niemal cała pierwsza połowa.

Jedynie pojedyncze przebłyski pozwalały na chwilowe obudzenie widzów z drzemki. Pierwszy z nich nastąpił w 18. minucie. Elseid Hysaj zagrał prostopadle do Piotra Zielińskiego, a ten minął przed polem karnym Miguela Veloso i Alana Empereura, ale jego płaski strzał Marco Silvestri z trudem wybił do boku. Kilkadziesiąt sekund później znowu w jednej z głównych ról wystąpił polski pomocnik, który sprytnym lobem z rzutu wolnego uruchomił w polu karnym Lorenzo Insigne, ale okazało się, że kapitan drużyny znajdował się na minimalnym spalonym.

Gdy wydawało się, że Napoli przejmuje inicjatywę, odważniej zaatakowali gospodarze. W 22. minucie mieli najlepszą okazję do zdobycia gola (jak się później okazało, najlepszą w całym meczu). Po stracie piłki przez Matteo Politano ruszyła wówczas szybka akcja Verony. Mattia Zacagni wrzucił piłkę z lewej strony, w środku pola karnego źle podbił ją głową Diego Demme i ostatecznie futbolówka trafiła do Marco Faraoniego. Obrońca uderzył w kierunku bramki, piłka przelobowała Davida Ospinę i w znakomitej sytuacji znalazł się Valerio Verre. Trudno stwierdzić, jakim cudem ten ostatni z odległości jednego metra skierował piłkę klatką piersiową ... nad poprzeczkę. Siedem minut później znowu było gorąco pod bramką Azzurrich. Na lewym skrzydle Darko Lazović znakomicie podał w pole karne, piłki nie sięgnął interweniujący wślizgiem Nikola Maksimović i Samuel Di Carmine strzelił mocno z ostrego kąta. Na szczęście Ospina był na swoim miejscu.

Po kolejnym okresie zastoju nadeszła 38. minuta. Z rzutu rożnego dośrodkował Politano, zostawiony bez opieki na 10. metrze Arkadiusz Milik uderzył głową na dalszy słupek i piłka wpadła do siatki obok niepewnie interweniującego, absorbowanego jeszcze przez Allana, golkipera gospodarzy. 1:0!

Wynik mógł zostać podwyższony już w pierwszych sekundach po przerwie. Politano wrzucił piłkę w pole karne, niepewnie zagrywał Faraoni i Allan mógł oddać strzał z narożnika pola bramkowego. Tym razem Silvestri popisał się dobrą interwencją. Przez wiele kolejnych minut jedyne zagrożenie pod obiema bramkami przynosiły uderzenia z dystansu. Tak było chociażby po strzałach Veloso w 53. minucie czy Politano chwilę później.

W 61. minucie zawodnicy Ivana Jurića cieszyli się z wyrównania. Piłkę do siatki skierował wówczas Faraoni, ale po analizie VAR-u okazało się, że zagrywający do niego Zaccagni pomógł sobie chwilę wcześniej ręką. A więc nadal prowadzili goście. Nie mogli być jednak pewni zwycięstwa. Grali dość zachowawczo, pozwalali rywalom na prowadzenie gry i momentami można było odnieść wrażenie, że chcą zdobyć trzy punkty przy najmniejszym nakładzie sił. Mogło się to zemścić w kilku sytuacjach, np. po groźnym strzale z 16 metrów w wykonaniu Amira Rrahmaniego. Ospina zdołał jednak obronić uderzenie swojego przyszłego kolegi z drużyny.

W końcówce pierwsze skrzypce zaczął grać Insigne. W 81. minucie nieznacznie pomylił się przy strzale w kierunku okienka bramki. W 89. minucie otrzymał świetne podanie od Giovanniego Di Lorenzo i mimo asysty Rrahmaniego uderzył mocno z ostrego kąta. Silvestri zdołał wybić piłkę za linię końcową. Po chwili rzut rożny egzekwował Faouzi Ghoulam. Zrobił to na tyle dobrze, że omal nie zdobył gola, ale ostatecznie piłkę do siatki skierował głową inny z rezerwowych, Hirving Lozano. Było zatem 2:0 i zwycięstwo mieliśmy w kieszeni. Ale podopieczni Gennaro Gattuso nabrali nagle wigoru i atakowali dalej. W 92. minucie Insigne znakomicie podał do wychodzącego na pozycję sam na sam Lozano. Meksykanin nie wykorzystał jednak świetnej okazji na zdobycie kolejnego gola, strzelając obok wybiegającego bramkarza, ale też obok słupka. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry swojego gola poszukał jeszcze raz Insigne. Silvestri zdołał obronić jego strzał z ostrego kąta.

Napoli odniosło zwycięstwo, chociaż nie zaprezentowało nadzwyczajnej formy. To był wyrównany mecz, w którym jedna akcja mogła zadecydować o zupełnie odmiennym wyniku. I chociaż warto docenić skuteczność obranej taktyki, to trudno nie odnieść wrażenia, że nie da się tym sposobem wygrywać wszystkich meczów. Jakkolwiek, wobec czekającego zawodników szalonego terminarza, trzeba oszczędnie szafować siłami, to czasem warto chyba odważniej przycisnąć, by odpowiednio wcześniej przypieczętować sukces.

OCENY (skala 1-10)

Ospina (7) Podtrzymuje bardzo dobrą dyspozycję. Nie tylko bronił wszystkie strzały, ale też cierpliwie uczestniczył w wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki.

Hysaj (5) Miewa pojedyncze dobre zagrania, ale generalnie nadal jest chaotyczny i niepewny. Nie miał wiele pracy w obronie, ale brak jakiegokolwiek odbioru piłki przez ponad 70 minut gry może zaskakiwać.

Maksimović (6,5) W 29. minucie nie sięgnął piłki zagranej przez Lazovića i Di Carmine znalazł się w bardzo dogodnej sytuacji. Ale poza tym Serb znowu zadziwiał spokojem i niepodzielnym panowaniem w swoim polu karnym.

Koulibaly (6) Kolejny mecz, w którym spisuje się poprawnie, ale jakoś brakuje w jego poczynaniach nie tak przecież dawnej pewności siebie i pokazu dominacji. Zdarzają mu się potknięcia, ratowanie się faulami. Nie pokazuje się także w akcjach ofensywnych.

Di Lorenzo (6) Na jego skrzydle groźnie atakowali Lazović i Zaccagni, czasem brakowało jego szybkiego powrotu do defensywy. Jednak w 69. minucie zablokował uderzenie Rrahmaniego, a i w ataku zaprezentował kilka niezłych podań, np. do Insigne w 89. minucie.

Allan (6) Pracował w defensywie, ale też w kilku sytuacjach był widoczny pod bramką rywali. Może nie był to wielki występ, ale też trudno mieć do Brazylijczyka jakieś zastrzeżenia.

Demme (5,5) Pracował w destrukcji, ale nie był w swoich poczynaniach niezawodny. W 22. minucie źle interweniował przy wrzutce Zaccagniego w pole karne. Brakowało mu błysku i siły przebicia. Występ solidny, ale poniżej oczekiwań.

Zieliński (7,5) Najlepszy gracz Napoli. Wprawdzie znowu zaliczył sporo niecelnych podań (pierwsze już w 17. sekundzie meczu), ale wreszcie brał na siebie ciężar gry, był kreatywny, szukał ciekawych rozwiązań w akcjach ofensywnych. Był prawdziwym liderem w środku pola.

Politano (6) Słabiej niż w finale Coppa Italia. Potwierdza, że potrafi błysnąć, ale w swojej grze nie jest stabilny i przewidywalny. Bardzo dobre zagrania (asysta przy golu Milika, groźny strzał w 54. minucie) przeplata z błędami (strata piłki w 22. minucie mogła sporo kosztować drużynę).

Insigne (6) Od początku nie potrafił znaleźć swojego rytmu, brakowało mu precyzji, był zagubiony. Z czasem coraz bardziej widoczny i coraz przydatniejszy dla drużyny. Zasłużył na gola, ale tym razem nie udało mu się pokonać bramkarza.

Milik (6) Przez wiele minut był osamotniony z przodu, nie dostawał żadnych podań, ale też sam niewiele wnosił do pressingu wywieranego na rywalu. Miotał się tak do 38. minuty, gdy wykorzystał swoją pierwszą okazję do strzelenia gola. Bramka była niezmiernie ważna, ale cały występ napastnika raczej przeciętny.

Ghoulam (6,5) Właściwie spisany już na straty, dość nieoczekiwanie wszedł na niemal pół godziny. I nieźle spożytkował ten czas. Nie był bezbłędny, brakowało mu błysku sprzed kilku lat, ale kilka razy pokazał, że nadal potrafi grać w piłkę. Świetnie dośrodkował z rzutu rożnego zaliczając asystę przy golu Lozano. Oby był to jakiś sygnał powrotu Faouziego.

Ruiz (5,5) Spędził prawie 30 minut na boisku, ale nie wykazał się w tym czasie niczym nadzwyczajnym. Starał się grać bezpiecznie, więc nie wykreował żadnej groźnej sytuacji.

Mertens (5) Wszedł na boisko za Milika i... zniknął. Nie zaistniał w tym meczu, nie wprowadził właściwie nawet odrobiny zamieszania na połowie przeciwnika.

Lobotka (5,5) Wszedł na ponad 20 minut. Nie popełnił w tym czasie żadnego błędu, ale nic w tym dziwnego, skoro tak rzadko był przy piłce.

Lozano (6) Zagrał tylko 12 minut, ale narobił w tym czasie mnóstwo zamieszania. Strzelił gola, który ostatecznie zapewnił nam zwycięstwo, ale też zmarnował świetną sytuację kilkadziesiąt sekund później. Nie pokazał, że zasługuje na zostanie w klubie, ale wobec ostatnich wydarzeń (wyrzucenie przez trenera z treningu) warto docenić fakt, że zaliczył ważne trafienie.



Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!