Atalanta 2:0 Napoli. Sprowadzeni na ziemię.

Podziel się tym artykułem

Dotychczasowe mecze rozegrane po powrocie na boiska mogły nas nastroić bardzo optymistycznie. Ale pojedynek w Bergamo pokazał, że do ścisłej czołówki Serie A wiele nam jeszcze brakuje.

Zdobycie Coppa Italia i dwa zwycięstwa ligowe bardzo ucieszyły kibiców Napoli. Nastroje zaczęły być na tyle dobre, że zaczęła nieśmiało odżywać nadzieja nawet na podjęcie walki o miejsce w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. I może nawet te kalkulacje nie byłyby pozbawione sensu, gdyby nie fakt, że o czwarte miejsce mielibyśmy walczyć z Atalantą. Wszak podopieczni Gianpiero Gasperiniego grają teraz najpiękniejszą piłkę nie tylko we Włoszech, ale chyba w całej Europie.

Pierwsza połowa podtrzymywała jednak nadzieje kibiców Azzurrich, a nawet dodatkowo je rozniecała. Gospodarze od początku oddali pole rywalom i przez długi czas to Napoli prowadziło grę. Wprawdzie ta przewaga nie wiązała się ze stwarzaniem licznych okazji strzeleckich, ale obraz gry z pewnością był dla nas uspokajający. Wydawało się, że prędzej czy później Napoli będzie w stanie przycisnąć mocniej i wreszcie zdobyć gola. Najlepszą okazję ku temu miał Kalidou Koulibaly. W 15. minucie Senegalczyk dostał precyzyjne podanie od Fabiana Ruiza, ale z 9. metra uderzył głową nad poprzeczką.

Dopiero w drugim kwadransie Atalanta postanowiła pokazać się także pod bramką przeciwnika. Najpierw Alejandro Gomez niespodziewanie strzelił z niemal 30 metrów i David Ospina musiał się wysilić, żeby wybić za linię końcową piłkę, która zmierzała tuż obok słupka. W 24. minucie Kolumbijczyk znowu musiał wykazać się swoimi umiejętnościami, gdy Papu wrzucił piłkę z rzutu wolnego przed bramkę. Golkiper powstrzymał szarżującego Mattię Caldarę, ale zderzył się przy tym z Mario Ruim i doznał kontuzji, która skutkowała odwiezieniem go do szpitala. W bramce stanął Alex Meret. Do końca pierwszej połowy nie miał on jednak wiele pracy. Pod jego bramką najgoręcej było w 41. minucie, gdy po wrzutce Gomeza piłkę uderzył głową Duvan Zapata, a ta trafiła w stojącego na 3. metrze Rafaela Toloia. Skończyło się na strachu.

Napoli znacznie częściej dochodziło do ciekawych sytuacji. Pierluigi Gollini bez wysiłku poradził sobie jednak ze strzałami Lorenzo Insigne i Driesa Mertensa. Bramkarz gospodarzy świetnie wybiegł też przed pole karne, by wybić piłkę, którą miał już przejąć wychodzący z głębi pola Piotr Zieliński. Pierwsza połowa zakończyła się zatem bezbramkowym remisem. Nie był to wynik oszałamiający, ale sam przebieg gry dawał nadzieję na zdobycie trzech punktów.

Złudzenia nie trwały długo. Już pierwsza akcja La Dei po przerwie mocno posadziła nas na ziemi. Fabian Ruiz przejął piłkę pod własnym polem karnym, ale przy próbie jej wyekspediowania trafił na zagubionego Giovanniego Di Lorenzo. Z okazji skorzystał Gomez, który dośrodkował w pole karne, a stojący tam samotnie (!) Mario Pasalić spokojnie strzelił głową do siatki. Osiem minut później Timothy Castagne i Toloi w popisowy sposób rozklepali na prawej stronie Diego Demme, Ruiego i Koulibaly\'ego, Toloi przerzucił piłkę na lewo, a nie niepokojony przez nikogo Robin Gosens uderzył z 10 metrów na 2:0.

Gennaro Gattuso próbował ratować sytuację wprowadzając zmiany. Dobrym posunięciem okazało się wprowadzenie na boisko Hirvinga Lozano, który do końca meczu wykazywał się wielką determinacją i chęcią zadośćuczynienia za wszystkie dotychczasowe rozczarowania. Już kilkadziesiąt sekund po opuszczeniu ławki rezerwowych wybiegł samotnie naprzeciw Golliniego, ale sytuacja nie była komfortowa i bramkarz zdołał zablokować uderzenie. Kilka minut później Meksykanin strzelał niecelnie głową, ale i tym razem nie miał łatwego zadania. Znacznie lepszą okazję na zdobycie kontaktowego gola miał Koulibaly - w 76. minucie dostał znakomite podanie od Nikoli Maksimovica, ale z dziewięciu metrów uderzył niecelnie głową. Potem jeszcze swojej szansy szukali Rui, Lozano i Zieliński, ale Gollini do końca zachował czujność i nie dał się pokonać żadnemu z Azzurrich.

Ten mecz wyraźnie pokazał, jakie są braki w drużynie Napoli. W pojedynku z niezwykle kreatywną Atalantą ujawniły się luki w grze defensywnej, ale też brak pomysłu na stwarzanie dobrych sytuacji strzeleckich. Świetnie ustawiona taktycznie La Dea uzmysłowiła trenerowi Gattuso, jego piłkarzom i wszystkim kibicom ekipy spod Wezuwiusza, że powrót na podium Serie A nie będzie łatwy. Ten sezon zakończymy z Pucharem Włoch i dużym rozczarowaniem w lidze. Zostaje zatem budowanie siły na kolejny sezon i... szukanie szansy w Lidze Mistrzów. Cóż, możemy już wszystkie siły rzucić na rewanż z Barceloną!

OCENY (skala 1-10)

Ospina (6) Dobrze interweniował w dwóch sytuacjach: w 16. minucie przy strzale Gomeza i w 24. minucie po wrzutce Papu z rzutu wolnego. Niestety, przy okazji drugiej z tych parad doznał kontuzji i musiał przedwcześnie opuścić boisko.

Rui (6,5) Bardzo pracowity, zaangażowany zarówno w grę defensywną, jak i szukanie szansy z przodu. Nie zawsze precyzyjny przy wrzutkach w pole karne, ale kilka razy naprawdę błysnął. Najlepszy w drużynie do czasu pojawienia się Lozano.

Koulibaly (6) Tym razem to on był dominatorem w polu karnym Napoli. Do czasu, bo przy straconych bramkach nie znalazł sposobu na rywala. Podobnie, jak na strzelenie gola, a miał ku temu dwie świetne okazje.

Maksimovic (5,5) Oj, rywalizacja z bardzo silnym Zapatą musiała dać mu sporo do myślenia. Popełnił kilka istotnych błędów. Za to w ofensywie błysnął znakomitą wrzutką do Koulibaly\'ego.

Di Lorenzo (5) Lepszy w ofensywie niż przy wypełnianiu swoich podstawowych obowiązków. Kilka razy nieźle podłączył się w akcje zaczepne, ale w obronie nie był pewny. Jego przypadkowe zagranie skutkowało pierwszym golem dla Atalanty.

Demme (5,5) W pierwszej połowie spisywał się bardzo dobrze, zabezpieczał swoją połowę, uruchamiał akcje ofensywne Napoli. Z czasem mocno gasł, a przy golu na 0:2 był jednym z tych, których gospodarze potraktowali jak wiatraki.

Ruiz (6) Przed przerwą wydawało się, że ma wszystko pod kontrolą. Ambitnie walczył o każdą piłkę, pod bramką przeciwnika popisywał się precyzyjnymi podaniami. Ale kiedy Atalanta ruszyła z większym animuszem, pogubił się i nie potrafił znaleźć sposobu na odbudowanie drużyny.

Zieliński (6) Niemal każde przyjęcie przez niego piłki było efektowne. Ale mało które z nich dawało coś konkretnego drużynie. Mimo to warto odnotować, że wyraźnie nabiera pewności siebie i miewa więcej chęci do brania na siebie ciężaru rozgrywania akcji.

Politano (5) Kilka świetnych zagrań i dużo chaosu. Tym razem niestabilność w grze wyszła na minus.

Insigne (5,5) Swoimi strzałami nie przestraszył Golliniego. Podaniami do partnerów nie siał zamętu w szykach obronnych rywali. Nijaki występ kapitana.

Mertens (5,5) Oczywiście bardzo energetyczny, aktywny, wszędobylski. Jednak tym razem niewiele z tego wynikało.

Meret (5) Zmienił Ospinę. Nie popełnił żadnego poważnego błędu, ale co miał wpuścić, to wpuścił. Koledzy zostawiali go w takiej sytuacji, jakby mial bronić rzuty karne.

Milik (4) Zmienił Mertensa i miał dużo czasu, żeby odmienić obraz gry. Nie odmienił jej w żadnym stopniu. Do siatki trafił nie pilnując wcześniej linii spalonego, a po dobrym podaniu Callejona... przewrócił się.

Lozano (6,5) Wszedł za Insigne i wyglądał jak byk, który szuka szansy na nabicie kogoś na rogi. Walczył z wielką determinacją, biegał, szarpał. Pod bramką Golliniego nie miał szczęścia, ale trzeba przyznać, że szukał go z największą werwą. Znowu pokazał, że potrafi grać z sercem.

Callejon (5,5) Zmienił Politano i można powiedzieć, że obaj panowie na spółkę pokazali, że Napoli ma problemy na prawym skrzydle. Niby podał nieźle raz czy dwa, ale tak naprawdę swoją grą nie dał żadnej nadziei na odmienienie przebiegu meczu.

Lobotka (5,5) Grał przez 20 minut i trudno mieć do niego pretensje, jeśli chodzi o osiągnięte statystyki. Ale realnie nie wpłynął choćby odrobinę na poprawę gry drużyny. Zachowawczy, wycofany, nijaki.

Komentarzy: 1
Mako
Mako

Co za świetną drużynę udało się stworzyć Atalancie