Napoli 3:1 Lazio. Zwycięskie zakończenie!

Podziel się tym artykułem

Dopiero w sierpniu udało się zakończyć ten wyjątkowy sezon. Napoli nie może być z niego zadowolone, ale ostatni pojedynek wygrało zasłużenie. Mecz nie był wielkim widowiskiem, chociaż emocji w nim nie zabrakło.

Lazio zaliczyło najlepszy od lat sezon, mając już zapewnione (o ile oczywiście pominiemy pewien mało prawdopodobny scenariusz) miejsce w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Nadal jednak walczyło o miejsce na podium Serie A, może nawet o wicemistrzostwo. Napoli nie miało już żadnego celu do osiągnięcia, oczywiście poza możliwością poprawienia samopoczucia swoim kibicom.

Początek należał do gospodarzy, którzy skupili się na cierpliwym organizowaniu ataku. Dość szybko przyniosło to efekt. W 9. minucie Mario Rui świetnie prostopadle podał do Piotra Zielińskiego, ten zagrał do Driesa Mertensa, a Belg przekazał piłkę Fabianowi Ruizowi. Hiszpan uderzył z 20 metrów, a piłka trąciła jeszcze nogę Luiza Felipe i po rękawicy Thomasa Strakoshy wpadła do siatki.

Cztery minuty później mogło być 2:0. Znakomicie spisujący się w początkowej fazie meczu Ruiz precyzyjnie zagrał do Lorenzo Insigne, a ten minął Patrica i w znakomitej sytuacji strzelił z 14 metrów tuż obok bramki. W 22. minucie sprytniejszy okazał się inny z urodzonych w Kampanii graczy - po otrzymaniu podania od Adama Marusica znakomitym strzałem popisał się Ciro Immobile. Król strzelców Serie A uciekł Konstantinosowi Manolasowi i pokonał Davida Ospinę. Ten gol ożywił gości, którzy przejęli inicjatywę i nie oddali jej do końca pierwszej połowy. Nie potrafili już jednak stworzyć groźnej sytuacji strzeleckiej.

Po przerwie znowu odżyli zawodnicy Gennaro Gattuso. To oni byli częściej w posiadaniu piłki i odważniej szukali szansy na objęcie prowadzenia. I w 54. minucie osiągnęli swój cel. Zieliński zagrał prostopadle do Insigne, a po chwili Mertens został skoszony na 14. metrze przez spóźnionego Marco Parolo. Insigne spokojnym strzałem z 11 metrów strzelił gola i było 2:1.

Napoli starało się utrzymywać piłkę z dala od swojego pola karnego. Nie zawsze się udawało, jak choćby w 56. minucie, gdy Joaquin Correa ograł na lewej stronie Giovanniego Di Lorenzo i Ruiza, potem łatwo minął Manolasa i z bardzo ostrego kąta uderzył w słupek. Groźnie było też w 77. minucie, kiedy Sergej Milinkovic-Savic skorzystał z zachowawczej postawy Zielińskiego i dośrodkował do samotnie stojącego w polu karnym Marusica. Na szczęście Czarnogórzec uderzył głową tylko w boczną siatkę.

Gospodarze też mieli swoje szanse. Najefektowniej wyglądała akcja przeprowadzona w 71. minucie. To był prawdziwy klasyk: na lewym skrzydle Insigne zagrał do Mertensa, ten przerzucił na drugą stronę, a Jose Callejon strzelił z woleja tuż obok bramki. Szkoda, że nie padł wówczas gol, bo byłoby to wspaniałe pożegnanie Hiszpana z San Paolo, na którym spędził ostatnie siedem lat.

Napoli zdobyło bramkę dopiero w doliczonym czasie gry. Matteo Politano zainicjował akcję i przy pomocy Di Lorenzo i Mertensa znalazł się po chwili sam przed Strakoshą. Z siedmiu metrów strzelił precyzyjnie i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo. Zwycięstwo zasłużone, ale okupione kontuzją (oby niegroźną) Insigne. Można zresztą wyrazić radość, że tylko włoski napastnik był zmuszony opuścić boisko z powodu urazu. Goście w końcówce przestali się bowiem liczyć ze zdrowiem rywali, co poważnymi problemami mógł przypłacić chociażby Hirving Lozano, zaatakowany wyprostowaną nogą przez Felipe (nota bene Brazylijczyk nie dostał za to zagranie nawet żółtej kartki!). To wydarzenie doprowadziło zresztą do poważnej awantury, w której pierwsze skrzypce grali Milinkovic-Savic i Eljif Elmas. Również po ostatnim gwizdku arbitra doszło do spięcia między kilkoma graczami obu drużyn, co pokazało, że do samego końca Serie A wzbudzało wielkie emocje.

Uff... To już koniec ligowego sezonu, który przyniósł nam zaskakująco dużo rozczarowań. Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ale dzisiaj najważniejsze jest to, co wciąż przed nami. Czyli 8 sierpnia, Camp Nou (prawdopodobnie), Barca. I może jeszcze coś więcej?

OCENY (skala 1-10)

Ospina (5) W 22. minucie dał się zaskoczyć Immobile. Kiepsko spisywał się w elemencie, za który ceni go Gattuso, czyli w grze nogami. Dobrze zachował się w 62. minucie, gdy obronił strzał Correi.

Rui (6,5) W defensywie niepewny. Nadrabiał z przodu, gdzie zainicjował akcję, po której padł pierwszy gol. W 39. minucie sprytnie uderzał po podaniu od Mertensa, ale nieznacznie chybił. Jak zwykle ambitny, zaangażowany, nawet po zejściu z boiska nie tracił czujności, gdy zapowiadało się na jakąś awanturę. Zakapior, który nie daje dmuchać w kaszę sobie i swoim kolegom.

Manolas (5,5) Statystyki (11 przejęć piłki) sugerują, że to najlepszy defensor, ale rzeczywisty obraz meczu pokazuje, że było wręcz przeciwnie. Zawodził w kluczowych momentach. W 22. minucie został wyraźnie za Immobile, gdy ten strzelał gola. W 56. minucie dał się ograć Correi jak amator i po chwili piłka wylądowała na słupku.

Koulibaly (6) Ten mecz to dobre podsumowanie całego sezony w wykonaniu Senegalczyka. Niby panuje nad sytuacją, niby potrafi precyzyjnym cięciem przerwać akcję rywali, ale po chwili traci czujność, daje uciec któremuś zawodnikowi, musi się ratować faulem.

Di Lorenzo (5,5) Bez wyrazu, bez zacięcia, za to z błędami w defensywie. W 56. minucie wpuścił w pole karne Correę, w 77. minucie nie przeszkadzał w oddaniu strzału Marusicowi. Miał udział przy golu na 3:1.

Lobotka (6) Zawodnik, którego bardzo trudno oceniać. W żadnym elemencie gry nie jest perfekcyjny, ale też trudno mieć do niego poważne zastrzeżenia. Gra bezpiecznie w ofensywie i nie tworzy tam żadnego zagrożenia. W destrukcji jest pracowity, ale efektownych przechwytów nie zalicza. Pracowita mrówka, nic więcej.

Zieliński (6) Miał udział w akcjach, po których padły dwa pierwsze gole dla Napoli. Ale to chyba jedyne powody, dla których nie można go uznać za najlepiej ukrywającego się uczestnika meczu.

Ruiz (6) Zaczął rewelacyjnie. Strzelił gola, kilka minut później genialnie zagrywał do Insigne. A potem stopniowo gasł. Owszem, sporo biegał próbując wywierać presję na rywalu wyprowadzającym akcje, ale to stanowczo za mało.

Callejon (6) W swoim ostatnim meczu na San Paolo założył opaskę kapitana. Szkoda, że nie zdobył gola, a miał ku temu dwie okazje. Był jednak aktywny i na pewno lepszy niż w kilku poprzednich meczach. Oby 7 lat w Neapolu podsumował czymś efektownym w Lidze Mistrzów!

Insigne (6) Nie wykorzystał dobrego zagrania Ruiza w 13. minucie. Za to popisał się w 52. minucie: najpierw świetnie podał do Mertensa, a potem spokojnie wykorzystał rzut karny. Mecz zakończył ze łzami w oczach. Oby uraz nie okazał się poważny, bo Insigne jest potrzebny w boju z Barceloną.

Mertens (7,5) Gola nie zdobył, ale przy dwóch asystował, a i karny został podyktowany za faul na nim. Swoją pracowitością, nieustępliwością i ambicją zasłużył na miano piłkarza meczu.

Lozano (3) 17 minut i właściwie każda bez sensu. Totalny chaos. Dobrze, że chociaż nie został zniesiony z boiska na noszach po faulu Felipe.

Ghoulam (6) Krótka, ale wreszcie dobra zmiana! Kilka spokojnych interwencji, precyzyjne podania do kolegów.

Demme (6) Nie popełnił błędów, spokojnie dograł mecz.

Elmas (6) Wskoczył na krótko i zaistniał przede wszystkim podczas awantury w końcówce. Ale dobre i to, bo pokazał, że ma charakter walczaka.

Politano (6,5) Tylko kilka kontaktów z piłką, ale dwa z nich znakomite: najpierw świetnie podał do Di Lorenzo, a po chwili precyzyjnie strzelił przy słupku na 3:1.

Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!