Napoli 2:0 Rijeka. Brak.

Podziel się tym artykułem

Mimo zwycięstwa, to był smutny mecz. Na świecie brakuje Maradony. Na trybunach zabrakło kibiców. Na boisku brakowało dobrej gry.

Dzień po śmierci największej legendy klubu przyszło nam oglądać mecz przeciwko przetrzebionej przez kontuzje i choroby ekipie z Chorwacji. Zwycięstwo wydawało się oczywistością, bo rywal nawet w optymalnym składzie nie powinien sprawiać kłopotów czołowej drużynie Serie A. Mieliśmy jednak nadzieję, że podopieczni Gennaro Gattuso pokażą przy okazji także dobrą, widowiskową grę, którą lepiej uczciliby pamięć Maradony niż wychodząc na boisko w koszulkach z numerem 10.

Początek był dość energiczny w wykonaniu obu drużyn. Z jednej strony gola szukali Eljif Elmas i Diego Demme, a z drugiej Ivan Tomecak. Wprawdzie żaden z nich nie trafił w światło bramki, ale pierwsze minuty dawały nadzieję na ciekawy, bezkompromisowy pojedynek. Niestety, potem tempo spadło, a zamiast dynamicznych akcji i groźnych sytuacji oglądaliśmy przerażająco nudną kopaninę i prześciganie się w popełnianiu błędów. Dopiero w 27. minucie zobaczyliśmy jakiś przebłysk Napoli - Andrea Petagna dobrze wypuścił w pole karne Matteo Politano, ten uderzył czubkiem buta, a po interwencji bramkarza Nikola Maksimovic spudłował strzelając z 16 metrów. Siedem minut później, po precyzyjnym zagraniu Demme, Ivan Nevistic wygrał pojedynek sam na sam z Giovannim Di Lorenzo, ale prawy obrońca i tak prawdopodobnie znajdował się na spalonym.

Mimo bardzo słabej gry w końcu udało się zdobyć gola. W 41. minucie Piotr Zieliński przedarł się w pole karne, minął Tomecaka i z lewej strony podał dokładnie na drugi metr, gdzie Matteo Politano jedynie dopełnił formalności umieszczając piłkę w siatce. Niewiele jednak brakowało, żeby prowadzenia nie udało się utrzymać do końca pierwszej połowy, bo w 44. minucie Stjepan Loncar dwukrotnie bardzo groźnie strzelał z linii pola karnego. Na szczęście w obu przypadkach Alex Meret z wielkim trudem sparował piłkę.

Podobnie jak pierwsza, również druga połowa zaczęła się nieźle. W 51. minucie Robert Muric ograł na prawym skrzydle Kalidou Koulibaly\'ego i Franko Andrijasevic z siedmiu metrów uderzył niecelnie głową. W rewanżu, po szybkich podaniach na linii Politano-Di Lorenzo-Zieliński, Demme nieznacznie chybił z 16 metrów. A potem, przez dobrych 20 minut, nie działo się kompletnie nic. To była gra zasługująca jedynie na kibicowską drzemkę.

Obudzić się można było dopiero na ostatni kwadrans, bo dobry efekt dały zmiany przeprowadzone przez Gattuso. Na tle zmęczonych rywali szczególnie dobre wrażenie robił Hirving Lozano, który świetnie podawał (znakomita wrzutka do Maksimovica) i strzelał (sprytne uderzenie po obróceniu się na linii pola karnego), a przede wszystkim zdołał wreszcie podwyższyć prowadzenie. W 75. minucie Chucky skorzystał z dalekiego podania Lorenzo Insigne i zachowując absolutny spokój pokonał Nevistica. Meksykaninowi próbował dorównać Insigne, ale poza asystą przy golu nie może pochwalić się skutecznością zagrań. Ambitny kapitan nie wykorzystał bardzo dobrych podań Faouzi Ghoulama, Driesa Mertensa i Fabiana Ruiza.

Ostatecznie udało się wygrać ten mecz i wskoczyć na pierwsze miejsce w grupie Ligi Europy. Jednak zwycięstwo, choć bez wątpienia zasłużone, zostało odniesione w stylu bardzo kiepskim, a nawet żenującym. I nawet jeśli w czasie żałoby nie to jest najistotniejsze dla kibiców spod Wezuwiusza, to naprawdę szkoda, że następcy Maradony grają tak siermiężny i nudny futbol. Doprawdy, smutny był widok Boskiego Diego, który już tylko z telebimu mógł obserwować Azzurrich.

OCENY (skala 1-10)

Meret (6) Rywale oddali trzy celne strzały. Bramkarz właściwie nie miał prawa ich przepuścić, ale trzeba przyznać, że po uderzeniach Loncara zasłużył na oklaski.

Ghoulam (4) Pierwszy raz od ponad roku wyszedł w pierwszym składzie. W dodatku wreszcie zajął na boisku swoją ulubioną pozycję. Ale szansy nie wykorzystał, bo zwłaszcza w pierwszej połowie grał kiepsko. W ofensywie zwykle zagrywał niecelnie, a na lewej obronie częściej widzieliśmy Koulibaly\'ego. Plus chyba tylko za świetne podanie do Insigne w 82. minucie.

Koulibaly (3) Już w drugiej minucie niecelnym podaniem uruchomił pierwszą akcję gości. I potem już konsekwentnie grał w tym stylu. Na tle słabej Rijeki wyglądał... na jeszcze słabszego. Kiedy łatał lukę na lewej obronie, był ogrywany przez Murica i Tomecaka. Kiedy ruszał do przodu, gubił gdzieś piłkę. Można go pochwalić jedynie za prostopadłe dogranie do Ghoulama w 24. minucie.

Maksimovic (5) W obronie nijaki, choć skandalicznych błędów nie popełnił. Za to można mieć do niego pretensje za zmarnowanie sytuacji strzeleckich. Skoro już ruszył do przodu, powinien zdobyć gola. Mógł to zrobić w 27. minucie z linii pola karnego, a przede wszystkim w 74. minucie, gdy po podaniu od Lozano strzelał z narożnika pola bramkowego.

Di Lorenzo (5) Już w 4. minucie nieźle wrzucił piłkę przed bramkę do Elmasa. Pół godziny później przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Lepszy niż kolega z drugiej strony defensywy, ale to wcale nie znaczy, że dobry.

Bakayoko (3) Całe mnóstwo niecelnych podań, które mogły skutkować kontrami rywali. Zupełnie zagubiony, ślamazarny, jakby nieobecny duchem. Biorąc pod uwagę klasę drużyny przeciwnej, zagrał fatalnie.

Demme (5) Początek w jego wykonaniu to przede wszystkim seria niecelnych podań. Wtedy też nie wykorzystał okazji do zdobycie gola, chociaż sytuacja przy błyskawicznym uderzeniu zza pola karnego nie była łatwa. Z czasem spisywał się lepiej. Świetnie dograł w pole karne do Di Lorenzo.

Zieliński (5,5) Pierwszy gol to w głównej mierze jego zasługa, w tej sytuacji popisał się przebojowością. Często popisywał się zagraniami zmieniającymi kierunek akcji, ale rzadko przynosiło to wymierne korzyści. Wyróżnił się na tle kolegów przede wszystkim dlatego, że to oni byli słabi.

Elmas (5) Po raz kolejny pokazał, że potrafi wywalczyć piłkę, przeprowadzić dynamiczną szarżę, minąć rywala, ale zaraz potem piłkę stracić, potknąć się, zakiwać. Aktywny w pierwszej fazie meczu, ale konkretnych efektów jego starań brak.

Politano (5) W 27. minucie nie wykorzystał okazji po podaniu Petagni, ale 14 minut później był już skuteczny. Ruchliwy, nie unikał gry, ale nie zdominował swojej strony boiska.

Petagna (4) Żal się robi, gdy zawodnik o takich parametrach musi się cofać do środka pola, albo atakować skrzydłem. Ale cóż ma robić, skoro nikt nie chce wrzucić mu piłki w pole karne? No dobrze, tym razem dostał niezłe podanie od Di Lorenzo i okazję zaprzepaścił, ale wciąż można odnieść wrażenie, że trener i drużyna nie mają pomysłu na wykorzystanie jego potencjału.

Lozano (7) Wszedł w 64. minucie i błyskawicznie zapracował na miano gracza meczu. Nawet kiedy stracił piłkę na połowie rywali, po chwili odzyskał ją na własnej. Świetnie podawał, groźnie strzelał, ze stoickim spokojem wykorzystał okazję do przypieczętowania zwycięstwa. W kilka minut wygrał mecz.

Insigne (5,5) Nagana za zmarnowanie sytuacji strzeleckich. Ale warto docenić świetną asystę przy golu Lozano, a także energię i chęci, które wniósł na boisko.

Lobotka (6) Człowiek, który może mieć 100-procentową celność podań, bo nie podejmuje żadnego ryzyka. Ale w doliczonym czasie gry popisał się wspaniałą akcją, gdy uwolnił się spod opieki kilku rywali i bardzo dobrze uderzył z 20 metrów. To było chyba jego pierwsze warte zapamiętania zagranie podczas niemal rocznego pobytu w Napoli.

Mertens (5) Jeden przeciętny strzał, jedno świetne dogranie do Insigne. Niewiele, nawet jak na zawodnika, który wszedł w 69. minucie.

Ruiz (4) Zaledwie kilkanaście minut na boisku. Mało? Nie, Hiszpanowi to wystarczy na zaprezentowanie wszystkiego, co potrafi. Czyli świetne podanie (do Insigne), oddanie piłki rywalowi pod własnym polem karnym, zostanie ogranym. Nawet na tak krótki okres brakuje mu koncentracji.

Komentarzy: 1
Mako
Mako

jak czytam sprawozdanie z meczu to pogłębia mi się depresja