Napoli 1:1 Torino. Żenada.

Podziel się tym artykułem

Wyrwany w ostatniej chwili remis w rozgrywanym u siebie meczu z ostatnią drużyną tabeli. Po prostu kolejna kompromitacja.

Nie ma sensu pisanie o poszczególnych akcjach i sytuacjach podbramkowych. Nawet nie dlatego, że było ich mało i nie wzbudzały większych emocji. Rzecz w tym, że obejrzeliśmy przypadkowy 90-minutowy wycinek czasu z rywalizacji dwóch słabych drużyn. One mogłyby tak grać godzinami i tylko od momentu przerwania nędznego spektaklu zależałby ostateczny wynik. Może gdyby potrwał jeszcze 5 minut, wygrałoby Napoli. A może wystarczyłoby 10 minut, by znowu na prowadzenie wyszło Torino. Gdybyż to wynikało z zaciętej walki dwóch gryzących trawę ekip, które prą do przodu, oddają cios za cios i szukają choćby cienia szansy na kolejną bramkę. Ale nie, niestety. W niedzielny wieczór obserwowaliśmy popis podwórkowych drużyn, które liczyły jedynie na to, że rywal będzie jeszcze słabszy.

W pierwszej połowie Napoli oddało jeden celny strzał. I jeszcze dwa niecelne. Torino też nieźle: jeden w światło bramki i jeden obok słupka. Ale tak naprawdę jedyne trafienie w tej części gry zaliczył Andrea Belotti, który po chamsku wjechał kolanem w plecy Diego Demme. Demme po chwili opuścił z grymasem bólu boisko, a snajper Granaty nie dostał nawet żółtej kartki.

W 56. minucie Armando Izzo zdobył gola uderzając po rzucie rożnym. Na sensowną odpowiedź gospodarzy poczekaliśmy spokojnie 23 minuty. Wtedy Giovanni Di Lorenzo wreszcie precyzyjnie dośrodkował, ale Piotr Zieliński równie precyzyjnie podał piłkę z pięciu metrów prosto w ręce Salvatore Sirigu. I to by było na tyle. A nie, przepraszam, jeszcze w 92. minucie Lorenzo Insigne ładnym uderzeniem strzelił wyrównującego gola. Szkoda, bo gdyby nie ta bramka, przynajmniej Torino miałoby powody do radości. Piłkarze Napoli mogli zrobić miły świąteczny prezent, a tak to już wszystko kompletnie zepsuli.

To była żenada. Naprawdę zastanawiam się, o co w tej drużynie chodzi. Ale może niepotrzebnie, bo rok temu też się zastanawiałem i do niczego nie doszedłem. Zatem... do zobaczenia w kolejnym roku!



OCENY (skala 1-10)

Meret (6) Nie obronił uderzenia Izzo, bo nie mógł. Obronił strzały Verdiego i Belottiego, bo musiał. Bez uwag.

Hysaj (5) Zagrał swoje. Rywale atakowali głównie jego skrzydłem i generalnie jakoś sobie z tym radził. Z przodu pożytku wielkiego z niego nie było. No może jedna szybka wymiana z Insigne mu się udała.

Manolas (6) Stoper tej klasy nie powinien mieć kłopotów w walce z ofensywą ostatniej ekipy w tabeli. No i raczej ich nie miał.

Maksimovic (4,5) Sposób, w jaki dał się ograć w 14. minucie Verdiemu, jest lekko kompromitujący. W kilku innych sytuacjach też nie sprawiał wrażenia pewniaka. Ale kilka akcji rywali zastopował.

Di Lorenzo (6) Bardzo aktywny, zaangażowany. W 15. minucie ładnie wjechał w pole karne, ograł tam Rodrigueza, ale strzał został zablokowany przez Buongiorno. Pod bramką rywali dwa razy dobrze podawał do Zielińskiego, w 78. minucie zrobił to wręcz znakomicie (chyba jedyna w meczu wrzutka Napoli warta odnotowania).

Bakayoko (4) Posąg - postawny, imponujący, ale się nie rusza. Czasem stanie któremuś rywalowi na drodze, czasem odbierze mu piłkę, ale trudno na nim polegać, bo może akurat nie będzie mu się chciało podbiec. W grze do przodu pożytek niemal zerowy.

Demme (5,5) Nieźle zaczął ten mecz, w środku boiska wykonywał sporo pracy. Ale nie dane mu było kontynuowanie gry, bo Belotti sfaulował go brutalnie. Dziwne, że na nikim oprócz Niemca nie zrobiło to wrażenia. Czy sędziowie byli na tym meczu?

Zieliński (4) W początkowej fazie taki był z niego pożytek, że rywale go faulowali i nawet trafił się dzięki temu rzut wolny z ciekawej pozycji. Potem już go nikt nie przewracał i wszelki pożytek się skończył. Oczywiście poza asystą przy golu. Tyle że to on powinien wyrównać w 78. minucie, bo trudno o lepszą sytuację strzelecką. Zresztą Zielu w tym meczu bardzo chętnie uderzał na bramkę. Chęci doceniamy.

Insigne (5) Strzelił gola, co jest (w tym przypadku mało) ważne. Ale inne jego uderzenia mogły cieszyć tylko kibiców Torino. Nie przeprowadzał imponujących akcji, chociaż nie unikał brania na siebie ciężaru gry. Trudno o zachwyty nad przyzwoitą grą przeciwko takiemu rywalowi.

Politano (3) I pomyśleć, że kilka tygodni temu grał naprawdę świetnie. Teraz to słabiutki zawodnik, który tylko od czasu do czasu zagrywa coś sensownego. Jego postawa to kwintesencja upadku całej drużyny, który obserwujemy w ostatnich dniach.

Petagna (4,5) Czy on jeszcze kiedyś dostanie dobre podanie od partnerów? To musi być naprawdę frustrujące, kiedy się czeka na jakąś wrzutkę, która nie jest skierowana tak ogólnie w pole karne. Czekam na moment, gdy Andrea nie wytrzyma i po prostu zacznie zabierać piłkę kolegom z drużyny.

Elmas (4) Szybko zmienił kontuzjowanego Demme. Owszem, nie popełniał istotnych błędów, ale chciałbym znać odpowiedź na pytanie: po co on się na tym boisku znalazł? To kolejny mecz, w którym Macedończyk jest statystą, człowiekiem, który przyjmie piłkę i poda ją dalej, ale nic poza tym.

Lozano (4,5) Wszedł za Politano i oczywiście był lepszy. Ale tym razem nie musiał wiele robić, by zasłużyć na taką opinię. No i właśnie wiele nie zrobił. Ot, kilka razy pognał skrzydłem, kilka razy wszedł w zwarcie, ale już wiemy, że od Meksykanina możemy oczekiwać znacznie więcej.

Rui (4) Zmienił Hysaja, ale nie zmienił funkcjonowania lewego skrzydła. Nieudane dośrodkowania, brak przebojowości.

Ruiz (4,5) Zmienił Bakayoko. Pewnie miał nieco rozruszać ofensywę. Nie rozruszał. Wprawdzie podał do Zielińskiego, który po chwili zaliczył asystę, ale Hiszpan planował chyba coś innego i mu nie wyszło.

Llorente (6) Wszedł na boisko pierwszy raz od roku. I spisał się naprawdę nieźle! Samotny w polu karnym, nie miał tam z kim grać, ale robił, co tylko się dało.

Komentarzy: 1
Lolo
Lolo

Spotkały się dwie równorzędne drużyny to i musiał paść remis ;)