Napoli 2:0 Parma. Kilka słów o braku szacunku.

Podziel się tym artykułem

Napoli pokonało jedną z najsłabszych ekip Serie A. Jednak styl, w jakim tego dokonało, był fatalny. To był pokaz futbolu słabego, bezmyślnego, pełnego bojaźni i przeraźliwie nudnego.

Parma nie wygrała żadnego meczu od listopada, w ostatnich jedenastu pojedynkach zdobyło 4 punkty, strzelając w nich 5 goli i prezentując bardzo mizerny styl. Wydawało się, że to wymarzony przeciwnik dla Napoli, które po raz kolejny szuka szansy na ostateczne przełamanie impasu.

Niestety, ten mecz potwierdził, że Azzurri prezentują obecnie poziom o kilka półek niższy, niż wskazywałby potencjał poszczególnych zawodników. Na tle beznadziejnej Parmy Napoli w pierwszej połowie męczyło siebie i obserwatorów. Przez pół godziny na boisku nie działo się właściwie nic, a jedyną szansą na zdobycie przez którąś z ekip gola mógł być tylko błąd rywala. I taki popełniła Parma w 32. minucie. Eljif Elmas ruszył wówczas z piłką niemal spod linii środkowej boiska, nie niepokojony wbiegł w pole karne, a tam po prostu skorzystał z tego, że czterech przeciwników przeszkadzało nie jemu, ale sobie nawzajem. A więc 1:0.

Pierwsza połowa zakończyła się szczęśliwie, ale pozostawiła spory niesmak. Chyba mało kto spodziewał się, że to jedynie zapowiedź totalnej beznadziei, jaką jeszcze obejrzymy. Po przerwie Napoli oddało inicjatywę gościom, którzy chcąc nie chcąc ruszyli wreszcie do przodu i coraz mocniej wierzyli, że nawet źle grając w piłkę można wywieźć punkty z Neapolu. Ostatecznie udało się strzelić jedynie gola z pozycji spalonej (Gaston Brugman w 62. minucie).

W końcówce Gattuso postawił na murowanie bramki, testując ustawienie z pięcioma obrońcami i dwoma defensywnymi pomocnikami. Gdy jednak wydawało się, że Parma w końcu osiągnie swój cel, bramkę strzeliło Napoli. W 82. minucie Matteo Politano przejął piłkę wybitą przez defensorów, uderzył z 17 metrów po nodze Yordana Osorio i było 2:0. I dopiero wtedy Parma ostatecznie przestała wierzyć w pozytywne zakończenie, a Napoli nieco odważniej zaatakowało. Skutkiem tego były dwa strzały w słupek (Tiemue Bakayoko i Lorenzo Insigne).

Kilka dni temu Gennaro Gattuso raczył poinformować świat, że mówienie o jego dymisji jest brakiem szacunku dla niego i... jego rodziny. Nie wymagam od piłkarskiego trenera pełnego rozumienia wypowiadanych słów, wszak dostaje pieniądze nie za retoryczne popisy, a za spełnianie oczekiwań przez prowadzoną przez niego drużynę. Problem w tym, że i swoje podstawowe obowiązki wykonuje w sposób mizerny. A skoro twierdzi, że pracuje po 18 godzin na dobę, to może ktoś powinien zwrócić mu uwagę na negatywne skutki niedoboru snu. Jednym z nich jest mówienie bzdur. Innym - spadek wydajności pracy. To widać w grze drużyny.

No chyba, że trener jednak wie, co mówi, i tu faktycznie chodzi o brak szacunku. Kiedy oglądam grę Napoli i słucham wypowiedzi Gattuso, dochodzę wszakże do wniosku, że to raczej ja i pozostali kibice nie jesteśmy szanowani. I już nawet nie mieszajmy w to naszych rodzin.

OCENY (skala 1-10):

Ospina (-) Znowu bez oceny. Tym razem po prostu nie miał nic do roboty, może z wyjątkiem podejmowania kluczowych decyzji przy wyborze kolegi, któremu zleci wybijanie "piątki" (swoją drogą, za wprowadzenie oryginalnego zamieszania przy tym elemencie gry Gattuso należy się jakiś piłkarski Oscar).

Rui (5) Przeprowadził kilka trójkowych akcji z Insigne i Zielińskim, które jednak nie przynosiły efektów. W obronie najpierw nie miał nic do zrobienia, a potem skupił się na tworzeniu z kolegami "autobusu", no i jakoś to wychodziło.

Manolas (4,5) W pierwszych minutach najpierw stracił piłkę i sprokurował zagrożenie przed własnym polem karnym. Po chwili został ośmieszony przy linii bocznej przez Gervinho. Potem było już lepiej, zwłaszcza w okresie, gdy rywale w ogóle nie atakowali.

Koulibaly (5) W kilku sytuacjach uratował drużynę po błędach kolegów (m.in. przy szybkiej akcji Corneliusa w 53. minucie). Sam jednak też popełniał błędy, zwłaszcza przy wyprowadzaniu piłki.

Di Lorenzo (5) W drugiej połowie miał sporo problemów z powstrzymaniem rywali, ale ostatecznie wyszedł z tej rywalizacji obronną ręką. Z przodu tym razem niespecjalnie pożyteczny.

Demme (5) Tym razem nawet on dostosował się do poziomu kolegów i im dalej w mecz, tym mniej było w jego grze pozytywów. Stanowczo za dużo niecelnych podań, brak jakiegokolwiek błysku. Warto jednak zwrócić uwagę, że to on, najbardziej defensywnie ustawiony pomocnik, najskuteczniej wywarł presję na bramkarzu rywali.

Zieliński (4) Nawet tak siermiężnie grająca drużyna, jak Parma, nie daje się już nabrać na efekciarskie kółeczka. A że innych atutów tym razem zabrakło, to w drugiej połowie można było zapomnieć, że Polak przebywa na boisku. No i już w 71. minucie przestał przebywać. Zero inicjatywy, żadnego pociągnięcia drużyny, jak zwykle brak pressingu.

Elmas (6) 28 kontaktów z piłką w ciągu 78 minut to jak na pomocnika dość zaskakujący bilans. Bo też tak grał Macedończyk: często znikał w tłumie, biegał w cieniu innych zawodników. Ale kilka akcji spowodowało, że i tak może być z tego występu zadowolony. Najpierw uratował sytuację przed własnym polem karnym, gdy naprawił błąd Manolasa. Potem strzelił gola po nieco szczęśliwej, ale jednak efektownej akcji.

Insigne (4,5) Oddał pięć strzałów, z których dwa miały jakiś sens: w 60. minucie tuż obok spojenia, a w 87. minucie w słupek. Starał się przeprowadzać akcje lewym skrzydłem, raz nawet ładnie uruchomił tam Petagnę, ale nie poderwał drużyny do energiczniejszej i ambitniejszej gry.

Lozano (6) Tym razem bez bramki i asysty. Jeśli chodzi o liczby, to właśnie za faule na Meksykaninie dwaj rywale dostali żółte kartki. Bo Chucky był jak zwykle poniewierany przez przeciwników. Nic dziwnego, bo zwłaszcza w pierwszej połowie to on najmocniej parł do przodu. Walczył też w defensywie, i to na obu bokach boiska.

Petagna (5) Grał to, co zwykle: rozpychał się, zastawiał, kopał po kostkach z przeciwnikami. Ale też nadspodziewanie często angażował się w akcje kombinacyjne i naprawdę nieźle mu to wychodziło. W 43. minucie mógł zaliczyć asystę, ale nieco za mocno dograł do Lozano i ten miał problem z celnym uderzeniem.

Politano (6) Wszedł w 62. minucie i starał się kontynuować dzieło Lozano na prawym skrzydle. Też był tam kilka razy ostro faulowany, ale o dziwo sędziowie zupełnie ignorowali nieczyste zagrania zawodników Parmy. Może nie grał wybitnie, ale koniec końców to on uratował skórę kolegom, bo jego gol uspokoił sytuację i rozstrzygnął mecz.

Bakayoko (5) Tuż po wejściu na boisko postraszył, że zamierza grać tak, jak przeciwko Veronie, ale potem już się nieco poprawił biorąc udział w bronieniu wyniku. Kiedy już wynik został rozstrzygnięty, pokwapił się nawet do przodu i ładnym uderzeniem z 25 metrów trafił piłką w słupek.

Brak komentarzy. Twój może być pierwszy!